Były to badania z zakresu diagnostyki obrazowej i laboratoryjne. Pierwsze miało zostać zlecone kwadrans po zarejestrowaniu pacjenta w izbie przyjęć. Odbyło się też kilka konsultacji lekarskich. Zgodnie z komunikatem szpitala, chronologia badań i konsultacji była następująca: zgłoszenie się pacjenta na izbie przyjęć w dniu 18.03.2019 r.godzina 10.33 rejestracja pacjenta w Izbie Przyjęćgodzina 10.45 zlecenie badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 12.21 wynik badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 12.25 zlecenie konsultacji lekarskiejgodzina 13.33 zlecenie badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 13.34 zlecenie kolejnego badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 13.36 zlecenie następnego badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 14.15 wynik badania diagnostycznegogodzina 14.17 wynik kolejnego badania diagnostycznegogodzina 15.20 zlecenie badania laboratoryjnegogodzina 16.02 wynik badania laboratoryjnegogodzina 16.40 wynik konsultacji lekarskiejgodzina 16.53 zlecenie kolejnej wymaganej konsultacji lekarskiejgodzina 17.52 wynik konsultacji lekarskiejgodzina 18.09 zlecenie następnej konsultacji lekarskiejgodzina 18.28 zlecenie kolejnych badań laboratoryjnychgodzina 19.26 konsultacja lekarskagodzina 19.46 wynik konsultacji lekarskiejgodzina 20.03 zlecenie dodatkowych badań laboratoryjnychgodzina 20.05 zlecenie badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 20.12 wynik badań laboratoryjnychgodzina 20.38 wynik badania z zakresu diagnostyki obrazowejgodzina 19.26-22.05 kontynuacja procedur diagnostyczno-leczniczych Prezes szpitala w komunikacie na ten temat podkreślił, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla sytuacji, do której doszło w szpitalu. Do czasu wyjaśnienia sprawy lekarz, który prowadził 39-letniego pacjenta, nie będzie pełnił swoich obowiązków. "Nie spoczniemy dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, a od osób winnych tego zdarzenia nie zostaną wyciągnięte konsekwencje" - podkreślił prezes Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego w oświadczeniu. Dziś kontrolę w placówce rozpoczęło biuro Rzecznika Praw Pacjenta. W szpitalu pracuje także komisja ds. zdarzeń niepożądanych. Rodzina twierdzi, że mężczyzna otrzymał pomoc po dziewięciu godzinach, gdy konał Sprawę śmierci 39-letniego Krzysztofa nagłośnili w mediach społecznościowych jego bliscy. Jak relacjonowała na Facebooku szwagierka zmarłego, mężczyzna miał opuchniętą i siną nogę od kolana w dół. Został skierowany do szpitala przy ul. Zegadłowicza w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego, który uznał, że wszystko wskazuje na zator zagrażający życiu. Według kobiety, personel szpitala długo nie reagował właściwie na cierpienie pacjenta, którego stan się pogarszał, ani na skargi jego najbliższych. Proszeni o pomoc lekarze mieli ograniczać się jedynie do zdawkowych pytań. Śledztwo i sekcja zwłok Profesjonalną pomoc mężczyzna miał otrzymać po upływie około dziewięciu godzin, kiedy już konał. Mężczyzna miał być kilkakrotnie reanimowany, jednak zmarł. Śledztwo w tej sprawie, prowadzone początkowo przez Prokuraturę Rejonową Sosnowiec-Południe, przejęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Przeprowadzono już sekcję zwłok mężczyzny, ale nie ma jeszcze pisemnej opinii na ten temat. Podczas sekcji zdecydowano o przeprowadzeniu dodatkowych badań histopatologicznych i toksykologicznych. Prokurator przesłuchał pierwszych świadków - członków rodziny i przedstawiciela szpitala. Zabezpieczono też dokumentację medyczną i monitoring izby przyjęć.