Dziecko trafiło do szpitala w ubiegłą środę rano (12 lutego). Dziewięciolatka gorączkowała i była osłabiona. Miała typowe objawy grypy. Dziewczynka została odesłana do domu, gdyż jej stan nie wskazywał na potrzebę pozostawienia jej na oddziale. Wieczorem sytuacja uległa znaczącemu pogorszeniu - podaje TVN24. Rodzice wezwali karetkę, bo dziewięciolatka zemdlała. Od tej pory dziecku podawano kroplówkę. Po przyjeździe do szpitala znów wystąpiły epizody omdlenia, dlatego lekarze skierowali dziewczynkę do szpitala w Bielsku-Białej. Lekarze, których cytuje stacja, stwierdzają, że jej stan był wówczas "średni". Dziewięciolatka była osłabiona, ale przytomna i nawiązywała kontakt z rodzicami i lekarzami. Z badań, jakie zlecono, wynikało, że dziecko ma wirusa grypy typu A - czytamy. Stan dziecka z godziny na godzinę się pogarszał. Podano jej lek przeciwwirusowy i antybiotyki, wykonano także serię badań. Niestety, o północy nastąpiło zatrzymanie krążenia. Mimo godzinnej reanimacji, dziewczynka zmarła. Jak mówi stacji ordynatorka szpitala w Bielsku-Białej Anna Merak, dokładna przyczyna zgonu zostanie podana po zbadaniu próbek pobranych w czasie sekcji zwłok. "Grypa to śmiertelna choroba. Może mieć piorunujący przebieg, jak w tym przypadku i zabić w ciągu doby" - mówi stacji Anna Merak. Lekarka dodaje także, że najlepszym dowodem, że grypa może zaatakować z różną siłą jest fakt, że cała rodzina dziewięcioletniej pacjentki (rodzice i dwójka młodszego rodzeństwa) zachorowała, a tylko dla jednej osoby choroba zakończyła się tragicznie.