Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Abp Dziwisz - cień papieża

Arcybiskup Stanisław Dziwisz przejdzie do historii tego pontyfikatu ze względu na dwa szczególnie istotne momenty - zamach na papieża w maju 1981 roku i 2 kwietnia 2005 roku - uważa Janusz Poniewierski, papieski biograf i publicysta "Znaku".

/AFP

Konrad Piasecki, RMF FM: Porozmawiajmy o człowieku, który jak głoszą informacje nadchodzące z Watykanu, trzymał papieża za rękę w momencie jego śmierci - o arcybiskupie Dziwiszu. Wszyscy wiemy, że ta postać istnieje, ale właściwie niewiele więcej. Kim jest Stanisław Dziwisz?

Janusz Poniewierski: Cieniem Ojca Świętego, jego wielkim przyjacielem. Jest sługą, który schował się za papieża - kimś, kto oddał swoje plany, zamierzenia, marzenia na służbę Karolowi Wojtyle.

Te związki Karola Wojtyły i Stanisława Dziwisz datują się jeszcze na czasy przed wyborem na papieża.

Tak. Nie mam co prawda przed sobą żadnych źródeł, jak choćby kalendarium życia Karola Wojtyły. W każdym razie już w latach sześćdziesiątych arcybiskup Wojtyła poprosił młodego księdza, Stanisława Dziwisza, żeby był jego kapelanem i sekretarzem. Jest taki zwyczaj w Kościele, że każdy biskup ma kapelana, człowieka, który organizuje jego czas i jest pomocnikiem do specjalnych zadań, umawia na spotkania. Trudno, żeby robił to sam biskup, który jest człowiekiem bardzo zajętym.

Przez 40 lat ta dwójka duchownych była ze sobą związana niezwykle silnymi więzami. To była równoprawna przyjaźń czy był zawsze Karol Wojtyła-mistrz i Stanisław Dziwisz-uczeń?

Tak myślę. Te dwa rodzaje przyjaźni nie wykluczają się. Oczywiście zaczęło się od tego, że przyszedł taki młody ksiądz, prosto po święceniach czy rok, dwa lat później, do jakieś parafii, a obok siebie miał arcybiskupa krakowskiego. Był to człowiek, który wkrótce miał zostać, lub już był - nie pamiętam dokładnie dat - kardynałem. Byli ze sobą całe dnie, rozmawiali. Myślę, że to wszystko jakoś wnikało w księdza Dziwisza i go przemieniało. A potem przyszedł 16 października 1978 roku, kiedy jego szef, jego biskup, jego kardynał, w pewnym sensie ojciec, został wybrany papieżem. Na ile znam obyczaje i prawo kościelne, wtedy Jan Paweł II poprosił księdza Dziwisza o decyzję. Nie mógł bowiem za niego decydować - on mógł decydować za siebie, że chce i zgadza się być biskupem Rzymu. Ale ksiądz Dziwisz równie dobrze mógł wracać do siebie, w góry, do Krakowa.

Nie wrócił.

Nie wrócił. Został na dobre i na złe.

I zawsze mówi o sobie: "Jestem człowiekiem, którego nie ma." Ale tak naprawdę wiele mówiło się, zwłaszcza w ostatnich latach pontyfikatu Jana Pawła II, że to właśnie biskup Dziwisz był osobą, trzymającą wszystko w ryzach.

Tego nie wiem, natomiast ksiądz Dziwisz przejdzie do historii tego pontyfikatu ze względu na dwa szczególnie istotne momenty. Pierwszy to 13 maja 1981 roku, zamach na Jana Pawła II - Dziwisz jedzie papamobile, stoi za papieżem i nagle czuje, że papież osuwa mu się na ręce. Jest taka wstrząsająca relacja, którą najpierw zapisał André Frossard w znakomitej książce "Nie lękajcie się. Rozmowy z Janem Pawłem II". Potem ona pojawiała się wielokrotnie w różnych publikacjach, a wreszcie opowiedzieć ją publicznie postanowił sam arcybiskup przy okazji wręczania mu doktoratu honoris causa przez Katolicki Uniwersytet Lubelski. To jest taka wstrząsająca historia zamachu i opiekowania się rannym papieżem, wtedy w maju 1981 roku. To Dziwisz odprawiał mszę w pokoju papieża, to Dziwisz odmawiał brewiarz, a papież za nim powtarzał. To Dziwisz udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Drugi moment to 2 kwietnia 2005 roku. Jan Paweł II wkłada dłoń w rękę swego sekretarza i mówi "amen". Niesamowity obraz wielkiej przyjaźni, która dotrwała aż do momentu śmierci i myślę, że w jakiś sposób trwa nadal. Jako chrześcijanin wierzę bowiem w świętych obcowanie i wierzę, że papież żyje.

Tutaj nie ma co prawda żadnych praktyk, bo historia papiestwa jest niezwykła, ale co się może dzisiaj stać z arcybiskupem Dziwiszem?

Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że ksiądz arcybiskup ma zapewnioną przyszłość. Nie jest tak, jak bywało kiedyś w historii Kościoła, kiedy po śmierci papieża zdenerwowana na sekretarza kuria kazała mu pakować rzeczy i w ciągu 24 godzin opuścić apartamenty papieskie. Ksiądz Dziwisz, oprócz tego, że był sekretarzem papieża, jest arcybiskupem, zatem nie byle kim w Kościele. Po drugie jest wysokim urzędnikiem kurii rzymskiej. Papież mianował go Zastępcą Prefekta Domu Papieskiego. Teraz arcybiskup Dziwisz, jeżeli nowy papież nie zechce go odwołać, może pracować w Rzymie do emerytury jako wysoki dostojnik watykański. Może kiedyś zostanie kardynałem.

Myśli pan, że człowiek, którego Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II, ściągnął do Rzymu, będzie chciał być tam już bez Jana Pawła II?

Tego nie wiem, natomiast nie wykluczam, że zechce przyjechać do Krakowa, wrócić w ukochane góry, aby odpocząć, a może pełnić jakieś odpowiedzialne funkcje. Jakie - nie wiem. O ile wiadomo, papież w ostatnich godzinach życia nie przekazał swojej woli, gdzie chciałby widzieć Dziwisza po swojej śmierci. Prawo kościelne mówi, że teraz będzie rządził nowy papież i on wyznaczy jakieś zadania księdzu Dziwiszowi.

Dziękuję za rozmowę.

RMF

Zobacz także