Polski duchowny, do niedawna ceremoniarz trzech papieży - Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka - pełni od jesieni funkcję, wywołującą szczególne zainteresowanie. Jest tym bliskim współpracownikiem papieża, który w najbardziej wymierny sposób realizuje jego wizję Kościoła dla ubogich. To on analizuje listy z prośbą o pomoc, sprawdza w parafiach prawdziwość opisywanych w nich historii i potrzeb, wysyła pieniądze, odwiedza potrzebujących, na przykład domy starców. Media cytują wypowiedzi księdza Konrada, który w barwny sposób opowiedział o swej pracy, a także o oczekiwaniach, jakie ma wobec niego nowy biskup Rzymu. - To pogotowie ratunkowe papieża Franciszka - tak określa urząd jałmużnika. Dysponuje pieniędzmi z przeznaczeniem na szybką pomoc, uzyskanymi ze sprzedaży papieskich błogosławieństw. W zeszłym roku, a więc za pontyfikatu Benedykta XVI, urząd ten przekazał na pomoc dla ubogich milion euro. - Papież mówi mi: "twoje konto jest dobre, kiedy jest puste" - opowiedział abp Krajewski podczas nieformalnego spotkania z udziałem dziennikarzy z kilku światowych mediów. Dodał, że zdaniem Franciszka chodzi nie o to, by pieniądze zgromadzone przez ten urząd inwestować czy zablokować na lokacie, ale by wydawać je mądrze. Ksiądz Krajewski nie chciał odpowiedzieć wprost na pytanie, czy również papież towarzyszy mu podczas "nocnych interwencji" w Rzymie. "Jego wymowny uśmiech pozwala zrozumieć, że to już na pewno się wydarzyło" - podkreśliła jednak agencja Ansa. "Taka hipoteza, sama w sobie sensacyjna, byłaby w całkowitej zgodzie z antykonformistycznym duchem papieża Bergoglio" - zauważył w piątek włoski dziennik "Il Messaggero". Papieski jałmużnik, choć mianowany przez Franciszka arcybiskupem, prosi, by nazywać go "księdzem Konradem". - Papież powiedział mi: "kiedy ktoś powie do ciebie: ekscelencjo, zażądaj opłaty na rzecz biednych, 5 euro" - ujawnił ks. Krajewski.