Jerzy Materna powiedział, że 12 marca trafił do szpitala tymczasowego w Zielonej Górze. Trzy dni później został tam podłączony do respiratora. Miał zapalenie płuc. - Po ośmiu dniach pod respiratorem miałem dwa razy tomograf. Następnie tlenoterapia, czyli usypianie przez ponad 30 godzin, masakrycznie bolesne - mówił.Poseł PiS powiedział, że cztery dni po nim do szpitala trafiła jego żona. - Relacjonowała dzieciom, że stan mojego zdrowia był beznadziejny. To praktycznie cud. Poprosiła pana Boga, żebym to ja przeżył. Życie za śmierć - powiedział. Żona polityka zmarła 4 kwietnia. Poseł PiS: Mieliśmy wątpliwości co do szczepień Jerzy Materna poinformował, że on i jego żona nie byli zaszczepieni przeciwko COVID-19. - Mieliśmy pewne uwagi i wątpliwości co do szczepień. Dzisiaj ich już nie mam - powiedział poseł PiS, który po upływie sześciu miesięcy od zakażenia zaszczepił się dwoma dawkami.Jak podkreślił, dane z Izraela czy Holandii pokazują, że osoby zaszczepione także chorują, ale przechodzą zakażenie łagodnie i często nie trafiają nawet do szpitala. Jerzy Materna: Jestem przykładem Poseł powiedział, że przekonał do szczepień także swojego 26-letniego syna. - Jest w depresji od kilku miesięcy, rzucił studia - dodał.- Jestem przykładem i chcę żeby ludzie to przemyśleli. Ja też jestem zwolennikiem tego, żebyśmy się nie zamykali, ale żebyśmy byli bardziej odpowiedzialni za siebie. Lepiej się zaszczepić, niż przeżyć to, co ja. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co było - powiedział.