Jak niszczy papyroliza
Atakuje bez ostrzeżenia i obraca w pył wszystko, z czym się zetknie. Możemy jednak z nią walczyć.
Przed papyrolizą, czyli chorobą papieru, ostrzegał Stanisław Lem w "Pamiętniku znalezionym w wannie". Pisał tam: "Według ustnych przekazań, ogniskami epidemii były wielkie zbiornice wiedzonośnych papyrów, tak zwane bao-blyo-theki. Reakcja zachodziła prawie momentalnie. Na miejscu bezcennych złoży społecznej pamięci pozostawały stosy szarego, lekkiego jak popiół pyłu".
By nie dopuścić do globalnego kataklizmu postanowiono wypowiedzieć wojnę papyrolizie. Rozpoczęła ją Biblioteka Jagiellońska w Krakowie.
Książki w opałach
Tajemniczo brzmiąca choroba atakuje od ponad stu lat. Dlaczego do tej pory nie było o niej głośno? Bo atakowała po cichu, a destrukcyjne efekty jej działania mogli oglądać tylko nieliczni bibliotekarze. Groźna choroba trawiąca polskie dziedzictwo narodowe to proces chemicznej degradacji tzw. kwaśnego papieru, której efektem jest trwałe uszkodzenie książek i archiwaliów powstałych w drugiej połowie XIX i w XX wieku.
O skali problemu może świadczyć fakt, aż 1,5 mln książek z głównego księgozbioru Biblioteki Jagiellońskiej powstało z kwaśnego papieru i wymaga odkwaszenia. Dlaczego ten papier jest tak szkodliwy?
Kwaśny papier jest produkowany z wykorzystaniem ścieru drzewnego jako surowca celulozy. Zaklejany jest z użyciem siarczanu glinu (zwanego ałunem), który wpływa na kwasowy odczyn papieru i znacznie przyspiesza proces jego degradacji. W wyniku rozpadu po reakcji z wodą przy niskim pH (hydroliza kwasowa), łańcuchy celulozy ulegają skróceniu, a zbudowane z nich fibryle papieru stają się kruche. Papier z giętkiego i mocnego staje się łamliwy i przedziera się przy najmniejszym ruchu.
Ratunkiem dla zagrożonych druków jest właśnie odkwaszanie - proces chemiczny, w którym kwasowe produkty obecne w strukturze papieru są zobojętniane, a do samego papieru wprowadza się nadmiar czynnika zasadowego, dzięki czemu jest on zabezpieczony na przyszłość. Mimo że odkwaszanie nie jest w stanie cofnąć już powstałych zniszczeń, może wydłużyć życie książki nawet trzy- lub czterokrotnie.
Klinika Papieru
8 maja br. oficjalnie otwarto Klinikę Papieru Biblioteki Jagiellońskiej. To pierwszy w skali światowej przypadek, w którym instytucja tego typu została wyposażona w instalacje służące do odkwaszania papieru. Na świecie zajmują się tym jedynie prywatne firmy, którym biblioteki i archiwa państwowe zlecają ratowanie swoich zbiorów.
Zakrojony na taką skalę proces ratowania polskich zbiorów zaczął się w 1999 roku, kiedy Rada Ministrów ustanowiła Wieloletni Program Rządowy na lata 2000-2008 o nazwie "Kwaśny Papier. Ratowanie w skali masowej zagrożonych polskich zasobów bibliotecznych i archiwalnych", przeznaczając na ten cel ponad 80 mln zł.
Jego pierwszym realnym efektem było uruchomienie w Bibliotece Jagiellońskiej maszyny C900 firmy Neschen, która jest przeznaczona do odkwaszania pojedynczych kart papieru. Dziennie może ona odkwasić nawet 2 tysiące kart. Metoda Neschena, opracowana w Archiwum Państwowym Dolnej Saksonii w Niemczech, polega na zanurzaniu papieru w wodnym roztworze wodorowęglanu magnezu. Neutralizuje on obecne w papierze kwasy, a jego nadmiar pozostawia tzw. rezerwę alkaliczną.
By zapobiec negatywnym skutkom takiej kąpieli, do roztworu odkwaszającego dodano pochodne metylocelulozy, która ma właściwości zaklejające. By tusz nie uległ destrukcyjnemu działaniu wody do roztworu dodano tzw. fiksatywy, które tworzą z tuszem połączenie odporne na jej działanie.
W 2005 roku uruchomiono pierwszą w Polsce instalację Bookkeeper III przeznaczoną do odkwaszania całych tomów. Metoda, od której ta instalacja wzięła nazwę powstała w Stanach Zjednoczonych w latach 80-tych XX wieku. Polega ona na działaniu na papier tlenkiem magnezu, który reaguje z obecnymi w papierze kwasami, neutralizując je. Tak jak w przypadku metody Neschena powstaje rezerwa alkaliczna chroniąca książkę.
Odkwaszanie tą metodą jest niezwykle popularne w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Europie. Biblioteka Jagiellońska ma zaś wyraźny powód do dumy i ciężką broń w walce z papyrolizą.
Jakub Kwiatkowski