Bandyci czatowali w okolicach bankomatów, potem śledzili swoje ofiary, czekając na odpowiedni moment do napadu. Często do ataku dochodziło na klatkach schodowych. napastnicy czasami używali gazu. Śledztwo trwało bardzo długo, bo poszkodowani nie potrafili podać rysopisów zamaskowanych napastników. Część ofiar nawet nie zgłaszała się na policję. Dziś wiadomo już, że napadów dokonywało 5 osób. Trzy z nich trafiło już za kartki.