Kim jest guru betanek z Kazimierza?
Dusza człowiek - opowiadają o nim parafianie. Opętany szaleniec - mówią współbracia franciszkanie. "Super Express" przedstawia sylwetkę ks. Romana Komaryczko, który formalnie nie jest już zakonnikiem, ale to on tak naprawdę przewodzi zbuntowanym siostrom z Kazimierza Dolnego.
Dziennik przypomina, że wbrew woli papieża byłe betanki wciąż okupują klasztor i są ślepo posłuszne swojemu guru. W środę w sądzie w Puławach rozpocznie się proces o eksmisje byłych betanek. Mało prawdopodobnie, by któraś z sióstr pojawiła się na rozprawie. Nie pojawi się też zapewne o. Roman, o którego seksualnych wyczynach z siostrami krążą w Kazimierzu Dolnym legendy - pisze gazeta.
- To już nie ojciec Roman, ale zwykły pan Roman - uściśla rzecznik franciszkanów z Krakowa o. Jan Szewek. "Został wydalony ze zgromadzenia, bo złamał śluby posłuszeństwa. Był upominany i wzywany do opamiętania. Nie pomagało i w końcu dostał zakaz sprawowania funkcji kapłańskich" - wyjaśnia.
Jak podaje dziennik, Komaryczko wciąż jednak jest na liście polskich franciszkanów. "Decyzję generała franciszkanów musi zaakceptować Watykan" - tłumaczy o. Szewek i dodaje: "Ale to formalność, kwestia krótkiego czasu". Papież zdecyduje też, jaką karę nałoży na zbuntowanego zakonnika. Grozi mu nawet ekskomunika, czyli wykluczenie z Kościoła.
Lwówek Śląski, miasteczko na Dolnym Śląsku. Tu pięć lat temu władze kościelne zesłały o. Komaryczkę. Zakonnik trafił na wygnanie po tym, jak betanki oskarżyły go o molestowanie. Z dala od podopiecznych wytrzymał 4 lata. W czerwcu ub. roku uciekł z zakonu, wrócił i zamieszkał u. zbuntowanych sióstr.
- On je opętał, siostry są pod jego wpływem - mówi jeden z franciszkanów. Ale mieszkańcy Lwówka nie pojmują, dlaczego o. Roman uciekł. - Wspaniały ksiądz. Można było z nim o wszystkim pogadać - ocenia pan Piotr, który mieszka koło kościoła św. Franciszka z Asyżu. - Często go widywałem, złego słowa o nim nie powiem - dodaje mężczyzna.
Zakonnice o swoim byłym bracie rozmawiać nie chcą. Ale zdjęcie o. Komaryczki wciąż wisi w gablocie przy wejściu do kościoła.
Zalesie, letniskowa dzielnica Rzeszowa, Komaryczkowie kończą tu budowę domu. Ojciec księdza Romana nie chce rozmawiać, ani o betankach, ani o swoim synu. W końcu odkłada pracę w ogródku, podchodzi do ogrodzenia. Czy wierzy że syn odwrócił się od Kościoła, że robi złe rzeczy? - A gdyby panu ktoś tłumaczył, że rzodkiewka rośnie zielonym do dołu, to by pan uwierzył - mówi, po czym odwraca się na pięcie i wraca do pracy.
Stare bloki na obrzeżach Rejowca Fabrycznego (Lubelskie). Piotrek, jeden z ochroniarzy mieszkał kilka tygodni u betanek. - Jak tam jest? - pyta "Super Express". - Normalnie. Jest internet, dobre jedzenie, miejsce do ćwiczeń - odpowiada. Pytamy o seksualne wyczyny ojca Romana, o których pisała prasa, mówi: "Bzdura. Tam za murem kocha się tylko Boga. O. Roman, owszem, mieszka w klasztorze. A co w tym dziwnego?".
INTERIA.PL/PAP