Quentin Tarantino reklamując swoje nowe dzieło - "Kill Bill" - nieco się zapędził, zapraszając do kin "chłopców i dziewczęta". Sugestie, że film przeznaczony jest dla młodzieży podobno wyprowadziły z równowagi wytwórnię Walta Disneya - to pod jej skrzydłami powstał obraz. Wytwórnia wciąż przecież pielęgnuje jeszcze legendę kina rodzinnego spod znaku Myszki Mickey. Tymczasem "Kill Bill" to nie opowieść dla dzieci. To historia szeregu pojedynków i zabójstw, opowiedziana wprawdzie z dystansem i przymrużeniem oka, ale jednak w sposób mocno ociekający krwią. Tarantino kręcił film przez 150 dni, przekroczył budżet o 10 mln dolarów, a kiedy swe dzieło ukończył, postanowił podzielić je na pół. Nikt do końca nie rozumiał, o co mu chodzi, jednak teraz niemal wszyscy wydają się zachwyceni. Niektórzy twierdzą nawet, że film jest tak dobry jak kultowy już "Pulp Fiction".