Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Fabryka historii

Była pierwszym ośrodkiem produkcji filmowej w Polsce po wojnie. Przez lata w Wytwórni Filmowej "Czołówka" produkowano filmy wojskowe, historyczne, propagandowe. Dziś też powstają, ale inne, a wytwórnia to już inne przedsiębiorstwo.

/East News

Osiem hektarów ziemi w atrakcyjnym miejscu stolicy. Dziesięć obiektów, dwie hale zdjęciowe. To tu, na Mokotowie, znajduje się Wytwórnia Filmowa, a właściwie Film Studio "Czołówka". Bo taka nazwa widnieje nad wejściem do budynku dyrekcji.

Wytwórnia zajmuje powierzchnię starego Fortu "Służewiec", stanowiącego dużą enklawę zieleni. Przez kilkadziesiąt lat "Czołówka" związana była z wojskiem. Powstawały tu filmy na potrzeby armii i socjalistycznej propagandy. W halach kręcono także obrazy fabularne, np. "Czterdziestolatka". Obecnie, ta druga co do wielkości państwowa wytwórnia filmowa nie jest już związana z wojskiem. Specjalizuje się jednak, jak dawniej, w filmach dokumentalnych.

Formalnie wytwórnię założono w 1958 roku w Warszawie, jednakże jej początki sięgają czasów II wojny światowej. W 1943 roku w Związku Radzieckim, przy powstającym Ludowym Wojsku Polskim, filmowcy, którzy wcześniej pracowali w wytwórniach sowieckich, stworzyli Czołówkę Filmową Wojska Polskiego realizującą kroniki i filmy dokumentalne. W "Czołówce" powstały wtedy między innymi takie obrazy, jak "Przysięgamy ziemi polskiej" (1943) i "Majdanek - cmentarzysko Europy" (1944), reż. Aleksander Ford, "Bitwa o Kołobrzeg" (1945), reż. Jerzy Bossak. Po zakończeniu wojny "Czołówka" stała się pierwszym ośrodkiem produkcji filmowej w kraju. Zapoczątkowała realizację Polskiej Kroniki Filmowej i przyczyniła się do odrodzenia polskiego przemysłu filmowego - wytwórni filmowej w Łodzi.

- Najpierw wytwórnia zamieniła się w "Film Polski" - opowiada Janusz Chodnikiewicz, dyrektor "Czołówki". - Z jednej strony utworzono słynne "Hollyłódź", a z drugiej powstała np. Polska Kronika Filmowa. Dopiero w 1958 roku ponownie założono samodzielną wytwórnię filmową podległą Ministerstwu Obrony Narodowej. Rodziła się od nowa i realizowała dwa zadania. Z jednej strony produkowała filmy szkoleniowe i oświatowe, a z drugiej - obrazy historyczne i dokumentalne.

Jak mówi Janusz Chodnikiewicz, założycielom wytwórni chodziło o przyciągnięcie do "Czołówki" młodych twórców. - To nie byli żadni wojskowi - podkreśla dyrektor. - Do stanu wojennego niemal nie było tu twórców w mundurach.

Z wyjaśnień dyrektora Chodnikiewicza wynika, że "Czołówka" realizowała politykę wojska, a nie kierownictwa propagandy KC PZPR. - Działo się tak, mimo iż Główny Zarząd Polityczny Ludowego Wojska Polskiego był w istocie wydziałem wojskowym KC, ale podlegał ministrowi obrony narodowej. Tym samym realizowane tutaj filmy kontrolowała cenzura wojskowa, a nie cywilna przy ulicy Mysiej.

Kiedy jednak film wchodził do rozpowszechniania, musiał być zatwierdzony przez cenzorów z ul. Mysiej. Ci jednak, mając świadomość, że obraz był już cenzurowany przez wojskowych, spoglądali na niego przychylnym okiem. - Tak powstawały filmy dokumentalne, historyczne - opowiada Tadeusz Łukawski, wicedyrektor wytwórni. - Dawało to pewną możliwość pokazania czegoś więcej niż np. filmów z wytwórni przy ulicy Chełmskiej. To tutaj powstały liczne obrazy dokumentalne o Polakach w armiach zachodnich, np. "Bitwa o Anglię", "Konwoje" lub o generale Sikorskim. Przedstawiały one oczywiście tylko część prawdy i mówiły o współpracy z Rosjanami, ale powstały.

Półprawdy

- Te filmy są do dzisiaj żywe, nie zmieniano w nich nawet komentarza, choć pewnie obecna optyka jest znacznie szersza niż kiedyś - dodaje dyr. Chodnikiewicz. - Wtedy to była jednak furtka, która pozwalała na podejmowanie tematyki udziału polskich żołnierzy na Zachodzie i w mniejszym stopniu o okupacji w Polsce. Dzięki temu mógł powstać np. film na podstawie "Dzienników" Hansa Franka czy o tajnym nauczaniu, ale na pewno nie było zgody na realizację obrazu o Armii Krajowej. Było jednak wiele pozycji, które przybliżały historię, jak np. spojrzenie na Wrzesień 1939 roku, albo na harcerstwo, jak walczyli. Lecz już bez informacji, że wstępowali w szeregi AK.

Oprócz filmów historycznych powstawało też wiele propagandowych, na określony użytek, choć - jak podkreślają moi rozmówcy - także one zawierały wiele ważnych elementów historycznych, świadectwa tamtych czasów.

Wojskowa dominacja trwała do połowy lat 60. W 1965 roku, na mocy porozumienia Mariana Spychalskiego, szefa MON, z Lucjanem Motyką, ministrem kultury, przekazano wytwórnię w podległość resortowi kultury. Dlaczego? - Wojsko nie było w stanie rozwijać tej wytwórni - mówi Janusz Chodnikiewicz. - Tym samym z zakładu pomocniczego, podległego GZP LWP, z jednostki wojskowej, propagandowej, staliśmy się firmą państwową. Normalną wytwórnią filmową. Jej szefem ciągle jednak pozostawał wojskowy. Była firmą cywilną, ale zarządzaną przez osobę dyspozycyjną wobec armii.

Najbardziej płodny okres w wytwórni to lata 70. Wtedy też powstawało w "Czołówce" ok. 85 filmów rocznie. Realizowano też specjalnie Kroniki Wojskowe, np. o komandosach albo o manewrach. W sumie około 120 pozycji, z czego tzw. newsowych ok. 20.

W tamtym okresie najwięcej filmów robiono na zamówienie wojska. - Były to obrazy dokumentalne, a także szkoleniowe - mówi dyr. Chodnikiewicz. - Wiele z nich zdobywało nagrody w międzynarodowych konkursach, w tym na festiwalach NATO. Warto przypomnieć takie filmy, jak "Papierowy ptak" Sławomira Idziaka - nagrodzony w Wenecji, filmy Macieja Sieńskiego czy choćby moje: "Żołnierski trud" - laureat na festiwalu w Wersalu, lub "Wyrok na miasto", nagrodzony w Lipsku.

Powstawały również filmy dla organizacji paramilitarnych, np. straży pożarnej, OC, LOK oraz dla telewizji, o różnorodnej tematyce, np. "Skarby Jasnej Góry", "Zamki polskie". - Produkcje dla TVP oraz dla kinematografii, czyli nurt filmów historycznych, oznaczały, że można już było nie robić wyłącznie filmów dla wojska - dodaje dyr. Łukawski.

Z upływem lat zmieniała się zatem struktura produkcji. Powstała także Rada Artystyczna. - Był to jakby artystyczny samorząd - tłumaczy dyrektor Chodnikiewicz, ówczesny przewodniczący rady. - Dzięki temu produkowaliśmy coraz więcej filmów o tematyce cywilnej. Wojsko jednak kontrolowało pracę w wytwórni i w niektórych przypadkach blokowało realizację. Tak było w przypadkach, kiedy konieczne było korzystanie z materiałów archiwalnych przy pozycji o niewygodnej tematyce, np. film o moskiewskim procesie szesnastu przywódców Polski Podziemnej.

Twórcy w mundurach

Po Sierpniu 1980 roku w wytwórni działała duża organizacja związkowa "Solidarności". Aktywni byli też członkowie Stowarzyszenia Filmowców Polskich. W okresie stanu wojennego firmy nie zmilitaryzowano, ale od pracy odsunięto wszystkich cywilnych twórców. Ich miejsce zajęli oficerowie LWP. Robili różne filmy, najczęściej propagandowe. Po jakimś czasie zaczęto znowu dopuszczać ludzi bez mundurów.

- W "Czołówce" nie było takiej sytuacji jak gdzie indziej, aby pracownicy musieli podpisywać tzw. lojalki - zauważa Tadeusz Łukawski. - Prawdopodobnie za to szef wytwórni, komandor Zenon Surowiecki, stracił stanowisko. Na pewno jednak to niechlubny okres, zwłaszcza że część oficerów z naszej wytwórni przeszła do pracy w TVP jako komisarze. A u nas, co dziwne, dopuszczono produkcję, nie zwalniano ludzi. Nad niektórymi wisiała groźba internowania, ale obyło się bez aresztowań. Jedynym rygorem było odsunięcie twórców od pracy, nie mogli nawet kończyć filmów.

Kilka lat później, jeszcze w latach 80., sytuacja "Czołówki" stała się dramatyczna. Wojsko bowiem, jak mówi dyr. Chodnikiewicz, pieniądze przeznaczone na produkcję filmową przekazało do "Żołnierza Polskiego". - Wycofano się z 80 procent zamówień. Należało zatem podjąć ważne decyzje dotyczące naszej przyszłości.

- Zastanawiano się, czy ludzi wysłać na urlopy, czy znaleźć nową formułę dla wytwórni - opowiada Tadeusz Łukawski. - Przy pracy utrzymywali się tylko ci ludzie, którzy wcześniej produkowali już filmy historyczne, dokumentalne. Upadek propagandy uzmysłowił bezsens istnienia tej struktury jako struktury wojskowej.

Przemiany wymusiły zmiany w kraju. Właściciel, czyli Ministerstwo Kultury, nie podjął jednak żadnych decyzji. Nie było żadnych dotacji, zdarzały się jedynie zamówienia na konkretne filmy. W nowych warunkach społecznych i ekonomicznych firma musiała bronić się sama. Sytuacja była zła, wytwórni groziło bankructwo. Należało więc szukać swojego miejsca na rynku.

- Pieniądze na produkcję próbowaliśmy uzyskać od telewizji i z funduszu filmowego - tłumaczy dyr. Łukawski. - Aby sobie poradzić, musieliśmy podjąć działalność gospodarczą i usługową, np. laboratorium zaczęło robić przeźrocza dla dzieci. Wykonywaliśmy też usługi dla Filmoteki Polskiej, kopiowaliśmy stare filmy, bo jako jedyni mieliśmy odpowiednie maszyny. Rozpoczęliśmy również wynajmowanie terenu. Tak m.in. powstało targowisko najnowocześniejsze wówczas w stolicy.

Rozpoczęła się restrukturyzacja. Zmniejszono liczbę pracowników. I choć było bardzo trudno, realizowano filmy.

Człowiek w mundurze zarządzał wytwórnią do marca 1992 roku. Musiał odejść, gdyż przepisy określały, iż w przedsiębiorstwach państwowych na stanowisko dyrektora winien odbyć się konkurs. A do konkursu żaden żołnierz stanąć nie mógł. Tym samym po wielu latach "Czołówka" miała być kierowana przez osobę cywilną.

Nowym dyrektorem został Janusz Chodnikiewicz, związany z firmą od wielu lat, twórca filmów dokumentalnych. - Kiedy objąłem to stanowisko, mieliśmy spore długi. Po roku wyszliśmy na zero - wspomina.

Dyrektor Chodnikiewicz podkreśla, że wszystkim pracownikom zależało, aby

zmienić image

wytwórni. - Chcieliśmy się pozbyć identyfikacji z wojskiem, ze stanem wojennym, z dyspozycyjnością wobec armii. Zmieniła się sytuacja w całej kinematografii, w telewizji. Musieliśmy stawać do konkursów, przetargów. Zmienił się rynek filmowy. Należało zmienić zatem strukturę przedsiębiorstwa, system pracy, odejść od etatów twórczych. Przeszliśmy na system współpracy z ludźmi, którzy byli potrzebni, a nie pracowali na etatach.

Zaczęto więc płacić za robotę, za twórczość, a nie za etat. Od 1990 roku w "Czołówce" załoga zmniejszyła się ze 130 do 30 osób. I co najważniejsze - jak podkreślają przedstawiciele dyrekcji - udało się tego dokonać bez konfliktów. - Może w dwóch przypadkach doszło do nieporozumień - tłumaczy dyr. Łukawski. - Ale nie wyrzucaliśmy ludzi na bruk. Szli albo na emeryturę, albo znaleźliśmy im inną pracę.

Elastyczne działanie sprawiło, że wytwórnia przetrwała trudne czasy. Do dziś specjalizuje się w produkcji filmów historycznych, wydobywających wątki patriotyczne, filmów o sztuce, kulturze i społeczeństwie.

- Kontynuując zainteresowania historią - mówi dyr. Chodnikiewicz - związani z nami twórcy zrealizowali m.in.: "Karierę i sumienie", reż. Wincenty Ronisz (sprawa ambasadora Spasowskiego), a także tegoż autora "Gorzkie zwycięstwo" (polski dramat w czasie II wojny światowej) czy Macieja Sieńskiego "Katyń". Obecnie przystępujemy do realizacji filmu pt. "Kotwica" (znak Polski Podziemnej) w reżyserii Mariusza Malinowskiego, a także "Cenzurowany życiorys", film o dramatycznych losach wybitnego pisarza Janusza Krasińskiego.

"Czołówka", przy wsparciu arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, zrealizowała film pt. "Żydzi, chrześcijanie, muzułmanie... dzieci Boga" w reżyserii Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego. Ten reżyser jest również autorem filmu dokumentalnego pt. "Zbudujemy socjalizm", ukazującego rozpad totalitarnego systemu PRL. Wytwórnia zaangażowała się także w popularyzację idei integracji europejskiej oraz upowszechniania prawa unijnego. Powstały między innymi na zamówienie UKIE film pt. "Strategia lizbońska" oraz przy wsparciu Brukseli film o Parlamencie Europejskim. Rokrocznie powstają też cykle sześcioodcinkowych filmów poświęconych ochronie środowiska.

- W ostatnich latach wytwórnia zdobyła główną nagrodę na najbardziej prestiżowym Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Krakowie - mówi Tadeusz Łukawski. - "Złotego Lajkonika" za film w reżyserii Grzegorza Packa pt. "Jestem zły". Nasza działalność statutowa to także kontynuacja zadań Studia im. Karola Irzykowskiego - w realizacji fabularny debiut kinowy Grzegorza Packa oraz pięć 30-minutowych filmów fabularnych.

- Studio Filmowe im. Karola Irzykowskiego, które niczego już nie produkowało, przejęliśmy w ubiegłym roku - wyjaśnia dyr. Chodnikiewicz. - To była wirtualna firma. Pracowało w niej kilka osób. Posiadała jednak doskonałą tradycję, która nam się przydała. Zależy nam na ułatwianiu zawodowego startu młodym twórcom.

Wytwórnia realizuje filmy w koprodukcji z innymi podmiotami - tak było w przypadku "Cudu nad Wisłą" w reżyserii Krzysztofa Nowaka-Tyszowieckiego. Istotną część działalności stanowią usługi filmowe. W ich ramach mieści się montaż takich programów, jak: Jana Pospieszalskiego "Studio otwarte" czy "Kino Rozmównica" Krzysztofa Kłopotowskiego.

- Wykonaliśmy obsługę postprodukcyjną wielu filmów docenionych i nagrodzonych na festiwalach filmowych - zauważa dyr. Łukawski. - Wśród nich warto wymienić "Prymasa Tysiąclecia" w reżyserii Teresy Kotlarczyk czy "Rozdroże Cafe" Leszka Wosiewicza. Ostatnio Teresa Zmarz-Koczanowicz montowała u nas swoje filmy, między innymi "Kieślowski" oraz "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego". Zmieniliśmy jednak nieco profil naszej działalności. Dziś bowiem studia filmowe produkują głównie filmy fabularne. Ale nie chcemy zaniechać twórczości dokumentalnej.

"Wytwórnia to także ogromne archiwum.

W pięciu dużych magazynach znajduje się 50 tysięcy pudełek, zawierających materiały wyjściowe blisko 3 tysięcy filmów. O te zasoby trwa obecnie walka, ponieważ chciało je przejąć wojsko.

- Jesteśmy skłonni je przekazać, ale według prawa nie wolno dzielić zasobów archiwalnych - stwierdza Janusz Chodnikiewicz. - Wszystkiego oddać nie możemy, bowiem wojsko nie ma do nich ani tytułu, ani prawa. Jest to zresztą spór o przysłowiową pietruszkę, tak naprawdę o trzy lata, ponieważ, wszystkie instytucje filmowe zostaną skomercjalizowane lub sprywatyzowane do końca 2010 roku. Oznacza to, iż wszelkie zbiory archiwalne przejdą do Filmoteki lub Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

A co będzie z "Czołówką"? Może się przekształcić i zostać jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Może też zostać sprywatyzowana z udziałem inwestora strategicznego. - Naszym dążeniem jest, aby powstał organizm, który nadal będzie prowadzić działalność kulturalną - tłumaczy dyr. Chodnikiewicz.

Zdaniem dyr. Łukawskiego, baza wytwórni jest dziś skromna w stosunku do tego, co było kiedyś. - Przed laty mówiło się nawet o rozbudowie - tłumaczy. - Miało być centrum produkcji filmowej na taśmie 16 mm.

Na terenie wytwórni swoją siedzibę ma wiele firm związanych z usługami filmowymi: oświetlenie, udźwiękowienie, produkcja audiowizualna. Tu także swoje programy realizuje telewizja muzyczna VIVA.

Teren wytwórni to atrakcyjne miejsce pod zabudowę mieszkaniową. Jak mówi dyr. Chodnikiewicz, był plan, aby powstało tu osiedle mieszkaniowe. - Ci, którzy chcieli to robić, mieli stworzyć nową siedzibę wytwórni i dokonać rewitalizacji fortów. Na razie jednak nic z tego nie wyszło.

Niedawno "Gazeta Wyborcza" doniosła, że słynny potentat telewizyjny Rupert Murdoch myśli o zainwestowaniu w polską produkcję audiowizualną. News Corp, koncern medialny Murdocha, pod koniec czerwca ub. roku kupił już udziały stacji telewizyjnej TV Puls. Pojawiły się też sygnały, że mógłby być zainteresowany warszawską "Czołówką".

- Telewizja Puls szukała pomieszczeń do prowadzenia swojej działalności docelowej - wyjaśnia dyr. Chodnikiewicz. - Odwiedzili nas, oglądali to, czym dysponujemy. Nic jednak z tego nie wyszło, bowiem interesowała ich większa hala. Wybrali wytwórnię przy ulicy Chełmskiej, ale lokalizacja inwestycji docelowych nie została jeszcze przesądzona. Kluczem do przyszłości "Czołówki" będą przekształcenia własnościowe. Zrobimy jednak wszystko, aby nie zaprzepaścić dorobku wytwórni, łączyć ewentualne inwestycje komercyjne z konserwacją zabytkowego fortu i stworzyć miejskie centrum kultury.

Tomasz Gawiński

Angora

Zobacz także