Co obcokrajowcy wiedzą o polskiej kulturze?
Za nami rozpoczęcie obchodów 200 rocznicy urodzin Chopina i organizowanego na Wyspach już po raz dziesiąty Polskiego Festiwalu Filmowego (od ośmiu lat znanego pod nazwą Kinoteka). Polskie instytucje dwoją się i troją krzewiąc w Wielkiej Brytanii wiedzę o polskiej sztuce, może to jednak my powinniśmy wziąć sprawy w swoje ręce?
Instytut Kultury Polskiej (IKP) od początku roku nie ma chwili wytchnienia. W styczniu i lutym zajmował się promocją wydarzeń Chopinowskich na Wyspach, publikując przewodniki z informacjami o koncertach i wystawach związanych z Rokiem Chopina oraz dodatki do londyńskiego magazynu "Time Out", z których czytelnicy mogli dowiedzieć się o polskich wydarzeniach muzycznych, niekoniecznie nawiązujących do muzyki Chopina (m.in. o koncercie Tomasza Stańki w Barbicanie). Z kolei w tym miesiącu IKP uwija się przy organizacji wydarzeń związanych z Polskim Festiwalem Filmowym.
Brytyjskie media szeroko komentowały i nagłaśniały obchody 200 rocznicy urodzin polskiego kompozytora i pianisty - informacje o nich znalazły się w zapowiedziach najważniejszych wydarzeń 2010 roku magazynu "Time Out" i weekendowego dodatku "The Sunday Times Culture", Radio Classic FM objęło obchody swoim patronatem, a w brytyjskich dziennikach (min. "The Daily Telegraph"), pojawiło się wiele artykułów na ich temat.
Dużo mniej miejsca poświęcono w tutejszych mediach Kinotece. Jak dotąd, tylko w kilku publikacjach ukazały się wzmianki o festiwalu, w którym zaprezentowanych zostanie kilkadziesiąt najciekawszych polskich produkcji. Może to wynikać z faktu, że Kinoteka jest jedną z setki imprez filmowych odbywających się na Wyspach w podobnym okresie, konkurencja jest więc duża. Według gazety "The Oxford Times", która jako jedna z nielicznych wspomniała o organizowanym przez Instytut Kultury Polskiej wydarzeniu, marzec to jeden ze szczególnie burzliwych miesięcy dla tego typu festiwali i Kinoteką konkuruje chociażby ze słynnym The Birds Eye View, poświęconym filmowej twórczości kobiet.
Oprócz lokalnych gazet i stron internetowych, takich jak visitbritain.com, która okrzyknęła Kinotekę prezentacją najlepszej, współczesnej kinematografii z Polski i podkreślając, że tegoroczny program oferuje imponujący i różnorodny wybór międzynarodowo docenionych dzieł filmowców, znanych muzyków i twórców sztuki wizualnej, tylko dziennik "The Guardian" pokusił się o wzmiankę o polskiej inicjatywie. Ale nawet jej dziennikarz Chris Michael nawiązał w swoim artykule do kontrowersji związanych z aresztowaniem Romana Polańskiego, uznając zapewne, że sama inauguracja Kinoteki, nie jest wystarczającym wydarzeniem, by potraktować ją jak ważną informację. Jak podkreślił, 8. "wydanie" Polskiego Festiwalu Filmowego, które poświęcone jest retrospektywie prac najbardziej znanego i kontrowersyjnego polskiego filmowca, zostało zorganizowane w tym samym czasie, co pojawienie się na rynku jego najnowszego filmu pt. "The Ghost Writer".
Druga strona polskiej monety
- Nigdzie nie natknąłem się na promocję Kinoteki. Pewnie nie usłyszałbym o niej, gdyby jedna z polskich znajomych nie poleciła mi tego wydarzenia. Nie miałem też pojęcia, że festiwal organizowany jest już po raz 10. Ale społeczność polska jest w Londynie tak duża, że wcale się nie dziwię, że wielu Polaków, którzy nie byli w kraju przez dłuższy czas, są zainteresowani tego typu inicjatywami. Sam przeglądając program znalazłem kilka filmów, które mnie zaciekawiły, szczególnie intrygująco brzmiący "Snow White, Russian Red" ("Wojna polska-ruska"), który jest określany mianem polskiego "Trainspottingu" - powiedział Rosjanin Evgeny Loskutov.\
Brak zainteresowania brytyjskich mediów nie przeszkodził więc, by spora grupka obcokrajowców pojawiła się na jednym z ważniejszych wydarzeń festiwalu - rozpoczynającej go gali, podczas której zaprezentowano najnowszą animację Tomasza Bagińskiego pt. "Kinematograf" oraz fabularny debiut Borysa Lankosza, po którym dano widowni możliwość zadania reżyserowi serii pytań.
Jak obcokrajowcy ocenili polskie produkcje? - Bardzo podobała mi się krótka animacja. Była bardzo wzruszająca i ciekawie zrobiona - oceniła Georgia Vlachou z Grecji. - "Revers" ("Rewers") też był świetny! To naprawdę dobrze nakręcona czarna komedia, o wielu zabawnych, ironicznych momentach, ze wspaniałą grą aktorów (szczególnie trzech kobiet), która ani przez chwilę nie nudziła - dodał pochodzący ze Słowenii Marjan Zerjal. Evgeny dał filmowi 9 na 10 punktów, bo nie podobało mu się zakończenie, które jego zdaniem było trochę tandetne. - Jedną z rzeczy, które szczególnie raziła była charakteryzacja aktorki na starszą kobietę. Ale to taki drobny mankament - zapewniał Rosjanin.
Zagraniczna część widowni nie miała większych zastrzeżeń co do wizualnej jakości polskich produkcji. W przypadku "Rewersu" mały kłopot sprawiły jej jednak napisy. - Wprawdzie nie były najgorsze, ale zajęło mi dobre 20 minut, żeby przyzwyczaić się do prędkości, z jaką były wyświetlane - zdradził Portugalczyk Nuno Ho Teixeira. Według Georgii, napisy w ogóle nie były przystosowane dla angielskojęzycznego odbiorcy. Co więcej, jej zdaniem etos filmu był polski, nie rozumiała więc wielu żartów i odniesień do wydarzeń z historii.
- Pomimo, że jak zapewniał reżyser, "Rewers" to przede wszystkim historia trzech kobiet, ich życie zostało pokazane w kontekście systemu politycznego, z którym nigdy nie miałam styczności - tłumaczyła Greczynka. Podobne spostrzeżenia miał pochodzący z Portugalii Nuno. - Wydaje mi się, że aby w pełni zrozumieć "Rewers", trzeba posiadać trochę wiedzy historycznej o Polsce i o tym, jak wyglądały lata 50-te w komunistycznych krajach. Niestety ja jej nie posiadam, więc podczas gdy w trakcie wielu scen widownia zanosiła się od śmiechu, ja myślałem sobie: "Czy to nie jest zbyt poważna sytuacja? Czy wolno się z tego śmiać?" - wyjaśnił Portugalczyk.
- Oczywiście, jeśli widz miał styczność ze stalinizmem, komunizmem i ich wpływem na życie zwykłych ludzi, łatwiej będzie mu zrozumieć przesłanie filmu - przyznał Marjan, ale jego zdaniem "Rewers" poruszał kwestie takie jak strach, ludzkie odruchy i ich konsekwencje w zrozumiały dla większości sposób. Sam reżyser odpowiadając na pytanie z widowni powiedział, że jemu tematyka filmu wydaję się być uniwersalna, ponieważ traktuje o każdym totalitarnym systemie i rozrachunku z przeszłością. - Powiem więcej, niektórym osobom w Polsce bardzo nie podobało się zakończenie, z powodu gejowskiego akcentu. Jesteśmy ciągle bardzo homofonicznym krajem i niektóre komentarze w internecie były naprawdę ostre - wyjaśniał Borys Lankosz.
Kariera w Hollywood
Czy jego film może się więc przyjąć na Zachodzie? - Pokazywałem go w Nowym Jorku, w Los Angeles i na festiwalu w Palm Springs w Kalifornii. W Nowym Jorku został odebrany bardzo dobrze, bo polska przeszłość jest tam doskonale znana. Nowojorczycy mają też sporą wiedzę o polskiej kinematografii. Kalifornia okazała się całkiem inna. Wśród widowni znajdowali się członkowie Akademii Filmowej zgłaszający rekomendacje do Oscarów i widząc ich reakcje zrozumiałem, że nie ma szansy na zdobycie statuetki. Słyszałem narzekania na zbyt wiele dialogów, na to, że są zmęczeni filmem. Bo to przecież starsi ludzie, którzy przyjechali do Kalifornii, żeby powygrzewać się na słońcu - opowiadał reżyser.
- Planujemy za to sprzedać film we Francji, na Węgrzech, ale rozmowy na ten temat jeszcze trwają, nie wiemy więc dokładnie, gdzie uda nam się go pokazać. Według Słowaka Jozefa Mravika, "Rewers" z pewnością przyjąłby się dobrze w dawnej Czechosłowacji. W przypadku krajów takich jak Wielka Brytania, czy Stany Zjednoczone może to być trudniejsze. - Nawet francuskie i niemieckie filmy mają problemy z przebiciem się przez setki hollywoodzkich produkcji i udaje się przeważnie tym, które, są na nich wzorowane.
- Ludzie na zachodzie wolą amerykańskie filmy, bo są łatwiejsze w odbiorze. Natomiast europejskie produkcje mają dużo "do powiedzenia". Z "Rewersu" można się było tak dużo dowiedzieć, poczuć atmosferę i strach panujący w tamtych czasach. Ten film dotrze jednak tylko do ludzi, których interesuje poznanie historii innych krajów. Pozostali, którzy dbają tylko o to, co dzieje się wokół nich, nie będą widzieć powodu, by oglądać film o Polsce - tłumaczy Georgia.
Okazuje się jednak, że jest wiele osób, które nie tylko chcą dowiadywać się więcej, ale już sporo wiedzą o naszym kraju i tworzonej nad Wisłą sztuce. Dobrym przykładem jest Marjan Zerjal, który może pochwalić się dużą znajomością "polskiego tematu". - Pamiętam, że w szkole czytaliśmy książki Henryka Sienkiewicza, a w wolnym czasie oglądaliśmy niezapomnianą kreskówkę "Bolek i Lolek". Kojarzę też filmy Munka, Wajdy, Kieślowskiego i Polańskiego (choć ten ostatni na Słowenii uchodzi za światowego, a nie polskiego reżysera). Pamiętam również, że będąc nastolatkiem oglądałem kilka polskich filmów kostiumowych i produkcji telewizyjnych takich jak "Noce i Dnie", "Janosik", "Lalka", a także seriale kryminalne jak "Stawka większa niż życie" ze słynnym kapitanem Klossem. Jeśli chodzi o muzykę, to oczywiście kojarzę Chopina, który na Słowenii cieszy dużą popularnością. Zdarzyło mi się również natrafić na współczesnego polskiego kompozytora Piotra Rubika, który tworzy bardzo melodyjną, wpadającą w ucho muzykę.\
Nuno Ho Teixeira, oprócz kilku filmów Romana Polańskiego, jak "Dziewiąte wrota", czy "Pianista", oglądał też z polskim kolegą "Janosika" i "E=mc2", których humor bardzo przypadł mu do gustu. Właśnie od znajomych dowiaduje się o polskiej kinematografii i twierdzi, że z przyjemnością ogląda polskie produkcje, szczególnie te o komicznym zabarwieniu.
Być może wystarczy więc polecić zaprzyjaźnionym obcokrajowcom kilka polskich filmów, a niedługo to oni będą krzewić wiedzę o polskiej sztuce. Bo jak zauważył Marjan Zerjal, "zaletą Polski jest to, że to duży i znany na świecie kraj". - Z pewnością w polskiej sztuce jest wiele aspektów zrozumiałych tylko dla Polaków. Ale tak jest przecież w każdej kulturze. A dobrze zaprezentowana sztuka, niezależne od tego, z jakiego kraju pochodzi, może znaleźć zagranicznych odbiorców. I choć świat mediów zapatrzony jest w anglojęzyczną sztukę, odmienność może być dużym atutem, stanowiąc coś innowacyjnego i świeżego - podsumował Słoweniec.
Martyna Porzezińska
Cooltura - Polish Weekly Magazine