"Gazeta Wyborcza" publikuje rozmowę swych dziennikarzy Marcina Kwintkiewicza i Marcina Kąckiego z Konradem Rękasem, b. radnym Samoobrony w Lublinie. Dziennikarze: - Zeznał Pan wczoraj, że Andrzej Lepper molestował kobiety. Konrad Rękas: To było latem 2002 r. w ośrodku szkoleniowym Samoobrony w Lublinie. Lepper przyjechał na zjazd rady wojewódzkiej partii, a potem urządzono grilla w ogrodzie. Był alkohol? Tak, ale Lepper dbał o swój wizerunek i partii, dlatego na stołach nie stały butelki, tylko szklanki pełne wódki. Młode działaczki dolewały alkohol do szklanek w budynku i biegały z nimi na ogród. Problem Leppera polega na tym, że ma słabą głowę. I po dwóch szklankach zrobił się mało towarzyski. Co to znaczy? Że należało go odprowadzić na górę do pokoju. Ale on nie chciał, a żaden z działaczy nie miał odwagi zrobić tego siłą. Więc poprosiliśmy dwie młode działaczki, aby odprowadziły go na górę. Co się wydarzyło? Po kilku godzinach otrzymałem od nich informację, że pijany Lepper chciał je zaciągnąć do łóżka. Mówił im: no jak to? Z wodzem nie zostaniecie? Karierę zrobicie. Turlał się po łóżku i chwytał je za nogi. Dziewczyny uciekły. Czy zdaniem kobiet to były żarty? Kobiety odczuły to bardzo wyraźnie, jako czytelną propozycję, a ja wam tu wszystko załatwię. Pan zna dobrze jedną z tych kobiet. Dlaczego Pan wtedy nie zareagował? Dlaczego inni nic nie zrobili? Dowiedziałem się o tym molestowaniu po kilku godzinach. Poza tym baliśmy się, że nasza kariera w partii by się skończyła. I uważaliśmy, że sam kontekst jest śmieszny: wielki i znany Lepper turla się po łóżku i zaciąga dziewczyny do łóżka. Wtedy mogliśmy traktować jego zachowanie jako wstydliwe. A teraz - jak mówiłem w prokuraturze - warto o tym powiedzieć, bo nie był to jednostkowy przypadek, ale działanie systemowe. Bo dochodzi przecież Łyżwiński. A Lepper doskonale wiedział o jego wyczynach wobec kobiet. Lepper prawdopodobnie powie tak: Nie miał Pan wtedy odwagi, a teraz się Pan mści. Co mu Pan odpowie? Jeśli robię coś złego, ujawniając zachowanie Leppera, to jak nazwać to, co on wtedy robił? Nie działa Pan już w Samoobronie, ale Pana dawni koledzy twierdzą, że obciążają Pana zarzuty fałszerstwa. To grzechy młodości związane z wpisami do indeksu podczas studiów. Ale gdy byłem działaczem partii, to Lepper o tym wiedział i wcale mu to nie przeszkadzało. Więc teraz też nie powinien robić z tego argumentu. Ale - co ważne - nigdy nie byłem karany za składanie fałszywych zeznań. Lepper odcina się teraz od Łyżwińskiego. Jak Pan to ocenia? To fikcja! Podobnie było z posłem Bondą (b. parlamentarzysta Samoobrony zamieszany w manipulacje rezerwami zbożowymi). Lepper go wyrzucił, bo Bonda miał na głowie prokuraturę. A potem w Sejmie było ważne głosowanie, więc szukano posłów. I Filipek wziął za telefon: kazał Bondzie natychmiast przyjść na salę, a ten potulnie poleciał. Po co? Skoro nie było go już w partii. Z Łyżwińskim widzę ten sam mechanizm.