Z ministerstwa przed sąd
Przed grójeckim sądem odbyła się rozprawa w procesie byłego ministra sprawiedliwości Marka Sadowskiego. Prokurator żąda dla niego 1,5 roku w więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
Obrońca i sam oskarżony wnieśli o uniewinnienie. Wyrok zostanie ogłoszony 19 grudnia.
Były minister jest oskarżony o spowodowanie 10 lat temu wypadku drogowego, w którym jedna osoba została ciężko ranna. W związku z tą sprawą Sadowski zrezygnował z teki ministra w rządzie Marka Belki.
Do wypadku doszło 6 sierpnia 1995 roku w Broniszewie w powiecie białobrzeskim, na Mazowszu. Według ustaleń grójeckiej prokuratury, Sadowski, jadąc peugeotem, nie zachował ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowania, na którym stał seat terra, kierowany przez Janinę Pachniak. Oskarżony zbyt późno zaczął hamować i uderzył w seata, który przesunął się na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z autobusem PKS Jelcz.
Janina Pachniak doznała ciężkich obrażeń m.in.: zmiażdżenia kolana i podudzia z otwartym złamaniem kości. Spowodowało to długotrwałą chorobę oraz ciężkie kalectwo. Po wypadku pięć miesięcy przebywała w szpitalu w Radomiu, a potem jeszcze cztery miesiące w klinice ortopedycznej w Otwocku. Przeszła także rehabilitację. Przez rok i cztery miesiące musiała korzystać ze stabilizatora, który usztywniał prawą nogę.
Pachniak łącznie otrzymała z PZU 65 tys. zł odszkodowania. Miesięcznie otrzymuje 392 zł renty z ZUS i 334 zł renty wyrównawczej z PZU. Komisja lekarska stwierdziła 75 proc. uszczerbku na jej zdrowiu. Kobieta porusza się używając kuli.
Janina Pachniak wystąpiła o zasądzenie na jej rzecz odszkodowania od oskarżonego w wysokości 200 tys. zł i dożywotniej renty w wysokości 1 500 zł miesięcznie.
Marek Sadowski tłumaczył w sądzie, że próbował ominąć auto Janiny Pachniak i - gdy skręcił w prawo - niespodziewanie zobaczył fiata 126 p oraz pieszych. Nie miał możliwości ominięcia auta, dlatego uderzył w seata, który należał do poszkodowanej.
- Znalazłem się w sytuacji, w której miałem do wyboru gorsze wyjście albo jeszcze gorsze. Mam poczucie krzywdy, jakiej doznała pani Pachniak, ale w tej sprawie winy w sobie nie znalazłem - powiedział Sadowski.
Według prokuratora Krzysztofa Sobechowicza, z opinii biegłych wynika, że Marek Sadowski nie zachował należytej ostrożności na drodze, dlatego doszło do wypadku. Oprócz kary w zawieszeniu, zażądał dla niego grzywny w wysokości 15 tys. zł.
Adwokat oskarżonego Stanisław Kłys podkreślił, że wypadek był splotem nieszczęśliwych okoliczności. Stwierdził, że jeśli kierowca zmienia tor jazdy, to dlatego, że napotyka niespodziewaną przeszkodę.
W chwili, kiedy doszło do wypadku, Marek Sadowski był sędzią. Prokuratura dwukrotnie występowała o uchylenie mu immunitetu sędziowskiego, aby został pociągnięty do odpowiedzialności karnej, ale bez skutku. Postępowanie umorzono.
W ubiegłym roku, kiedy został ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym w rządzie Marka Belki, nie chronił go już immunitet sędziowski.
Prokuratura rozpoczęła starania o uchylenie mu immunitetu prokuratorskiego. Minister podał się do dymisji. Grójecka prokuratura podjęła śledztwo, ale tego samego dnia okazało się, że Sadowski został powołany do Prokuratury Krajowej i znów chroni go immunitet.
Prokuratura Okręgowa w Radomiu na wniosek grójeckiej prokuratury zwróciła się do sądu dyscyplinarnego dla prokuratorów przy Prokuraturze Generalnej o uchylenie mu immunitetu. Sąd dyscyplinarny przychylił się do tego wniosku. Prokuratura Rejonowa w Grójcu mogła już pociągnąć go do odpowiedzialności karnej. W grudniu ub. roku postawiono mu zarzut.
INTERIA.PL/PAP