Wybór do IPN nieważny?
Nikt nie sprawdził, czy kandydaci na członków rady Instytutu Pamięci Narodowej spełniają wymogi ustawy - informuje "Rzeczpospolita".
Ustawa o IPN stanowi, że kryteria, jakie powinni spełniać członkowie rady, są takie same jak w przypadku prezesa instytutu. Nie może więc być nim osoba, co do której zachowały się jakiekolwiek informacje, że była traktowana przez służby specjalne PRL jako źródło informacji lub pracowała w Urzędzie ds. Wyznań i Głównym Urzędzie Kontroli Publikacji i Widowisk, czyli w cenzurze.
IPN jednak nie może tego sprawdzić. Zdaniem szefa pionu lustracyjnego tej instytucji Jacka Wygody, biuro lustracyjne działa, opierając się na ustawie lustracyjnej. Ta zaś nie daje IPN podstaw prawnych, by sprawdzać, czy ktoś pracował w cenzurze lub Urzędzie ds. Wyznań.
Ponadto z ustawy wynika, że prezesem IPN i członkiem rady nie może zostać ten, kto "pracuje lub współpracuje ze służbami niepodległej Polski". W praktyce oznacza to, że Sejm powinien wystąpić do służb z pytaniem, czy kandydaci nie są (lub nie byli) ich pracownikami lub współpracownikami. Chodzi m.in. o Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencję Wywiadu, Centralne Biuro Antykorupcyjne. Tymczasem nikt nie zwracał się do ABW z prośbą o informacje o kandydatach do rady IPN.
Przewodniczący Zgromadzenia Elektorów, które wyłoniło kandydatów do rady IPN, prof. Jan Kofman mówi, że istotnie jest tu luka prawna.
Więcej w "Rzeczpospolitej".