Wszystko na złom
Polska przeżywa właśnie czwarty rozbiór. Tym razem w roli głównej występują nie sąsiednie mocarstwa, ale setki świetnie wyposażonych i pozbawionych skrupułów złomiarzy.
Marcin na dźwięk słowa "złomiarze" zaciska pięści i rzuca kilka niecenzuralnych słów. Nic dziwnego - to oni są odpowiedzialni za śmierć jego ukochanego jamnika Rocky'ego. Miesiąc temu, podczas spaceru na jednym z poznańskich osiedli Rocky nagle zniknął właścicielowi z oczu. Po chwili dało się słyszeć przeraźliwy skowyt - pies wpadł do głębokiej studzienki, z której ktoś ukradł pokrywę. Mimo natychmiastowej pomocy weterynarza, Rocky'ego trzeba było uśpić. "A wszystko, bo komuś brakowało do flaszki..." - mówił Marcin na łamach lokalnej prasy, z trudem hamując się od płaczu.
Łez nie potrafią za to powstrzymać rodzice Bogusi z Rybnika. Dziewczynka, która w tym roku skończyłaby 4 lata, utonęła w marcu w kanale, bo ktoś połakomił się na przykrywający go właz.
Nie ma na nich siły...
Do takich tragedii może dochodzić coraz częściej, bo skala problemu, jakim są złomiarze rośnie. Niedoskonałości naszego prawa nie pozwalają skutecznie walczyć z nielegalnymi zbieraczami. Proceder jest tymczasem napędzany przez światowy boom przemysłowy, który winduje ceny stali. Hutnicza hossa sprawia, że ceny złomu w ostatnich miesiącach skoczyły z 500 zł za tonę do ok. 900 zł obecnie. A branżowi eksperci prorokują kolejną falę podwyżek...
Wizja takich pieniędzy sprawia, że niektórzy są w stanie zaryzykować dla nich życie i zdrowie. Do tragicznych wypadków dochodzi najczęściej podczas nielegalnych prac rozbiórkowych w opuszczonych budynkach. Tylko w przeciągu ostatnich kilku miesięcy zginęło w ten sposób kilkanaście osób. Zobacz: "Zginął pod gruzami"
Nie odpuszczą nawet papieżowi
Dla złomiarzy nie istnieją żadne bariery natury moralnej. Dla paru złotych są w stanie zniszczyć zarówno płaskorzeźbę upamiętniającą działalność "Solidarności", jak i tablicę poświęconą ofiarom II wojny światowej. Złodziei nie jest w stanie powstrzymać nawet autorytet papieża. Zobacz: "Papież na złom"
Łupem złomiarzy padają znaki drogowe, bramy, trzepaki, a w Gdańsku nie oparł im się nawet most. Jednak największą plagą są złodzieje grasujący na kolei. Nagminnie giną części sygnalizacji, elementy trakcji, a nawet kilkukilometrowe odcinki szyn. Policja niemal codziennie odnotowuje tego typu przestępstwa. - Przetrzymała II wojnę światową, ale nie dała rady Polakom -Europejczykom - mówią z rozgoryczeniem opiekunowie nałęczowskiej wąskotorówki. Rabusie zniszczyli prawie 400 m torów na najstarszym odcinku tego kolejowego szlaku. Zobacz: "Złodzieje zniszczyli kolej wąskotorową"
Policjanci przyznają, że kradzieżami złomu zajmują się grupy coraz lepiej zorganizowane i wyposażone. Profesjonalne piły i palniki to podstawa, przy poważniejszych "robotach" w ruch idzie ciężki sprzęt. Jednak po co się trudzić, skoro złom można wynieść prosto z huty? Na taki pomysł, banalny w swej prostocie, wpadła grupa pracowników katowickiego kombinatu. Zobacz: "Szantażowani złodzieje"
A jednak można...
Teoretycznie z wyłapywaniem złomiarzy nie powinno być problemów. Punkty skupu mają obowiązek spisywania danych osób sprzedających złom, za nieprzestrzeganie przepisów grozi zarzut paserstwa. W praktyce policjanci przyznają, że kłopoty mogą mieć jedynie złodzieje przyłapani na gorącym uczynku, a na przerzucanie ton żelastwa nikt nie będzie tracił czasu.
Nie dziwi więc, że niektóre firmy postanowiły walczyć o swój majątek na własną rękę. PKP zmobilizowały zastępy sokistów, regularnie wydają też katalogi najczęściej kradzionych elementów. Z kolei Aquanet, czyli poznańskie wodociągi, zaczęły znakować studzienki w niewidoczny gołym okiem sposób, a do ich pilnowania zatrudniły detektywów. Poznaniacy rozważają również zastąpienie chodliwego żeliwa betonem.
Jednak dopóki nie podniesie się poziom zamożności Polaków, a na światowych rynkach nie spadną ceny stali, trudno będzie powstrzymać złomiarzy.