W sobotę ulicami Warszawy przeszła Parada Równości, w niedzielę - Marsz dla Życia i Rodziny. Według danych policji uczestników parady było ok. 4 tys., marszu - sześciuset. Pierwsi szli w obronie praw mniejszości seksualnych, drudzy promowali wartości chrześcijańskie i tradycyjny model rodziny. Mimo że w sobotę Paradzie Równości towarzyszyła kontrmanifestacja Młodzieży Wszechpolskiej, do groźnych incydentów nie doszło. Kontrowersje wywołały dopiero słowa , lidera , wicepremiera i ministra edukacji, który w niedzielę na marszu powiedział: "Jestem tutaj, ponieważ popieram rodzinę i uważam, że trzeba przeciwstawić się temu, co było wczoraj, że wstrętni pederaści przyjechali tutaj z wielu krajów i próbowali narzucić nam swoją propagandę. Wcześniej Giertych zażądał od premiera głowy Joanny Kluzik-Rostkowskiej, wiceminister pracy i polityki społecznej, tylko dlatego, że ta skrytykowała projekt resortu edukacji dotyczący zakazu propagandy homoseksualizmu w szkołach. w rozmowie z "ŻW" tak skomentowała niedzielne słowa Giertycha: " To znaczy, że wicepremier i minister edukacji ma niewiele wiary w polską rodzinę, skoro boi się, że pięć procent społeczności o innych zainteresowaniach seksualnych może wpłynąć na miliony polskich rodzin. Ostrzej słowa Giertycha oceniają organizatorzy Parady Równości. Jeszcze w niedzielę wieczorem prawnik Fundacji Równości miał przedstawić opinię prawną, czy pozwać Giertycha. Tomasz Bączkowski, prezes Fundacji Równości, poczuł się dotknięty: ?"Rozważamy skierowanie sprawy do sądu przeciwko Romanowi Giertychowi. Jego słowa obrażają wszystkich uczestników parady, z których może 50 procent było homoseksualistami. Zdaniem Bączkowskiego na paradzie nie było propagandy pederastów, ale promowanie praw mniejszości seksualnych w Polsce. Posłanka SLD niedawno znalazła w swojej sejmowej skrzynce pocztowej anonimowy list i kawałek sznura. W niedzielę Senyszyn opublikowała treść listu na swoim blogu: "Droga posłanko, bardzo mi przykro, że twoja matka ciebie nie wyskrobała, bo o jedną łachudrę byłoby mniej. Masz tu linę i wiesz, co masz z nią zrobić. Ze stalinowskim pozdrowieniem. Skrobacz". - Było mi przykro, że ktoś przysłał mi list z taką sugestią, żebym się powiesiła - nie kryje Senyszyn w rozmowie z "Życiem Warszawy". Jej zdaniem właśnie takie parady jak sobotnia mogą doprowadzić do tego, że za głoszenie poglądów nie będzie się dostawać takich paczek.