Chodzi o rzeczy pozostawione przez uczestników manifestacji przed Pałacem Prezydenckim 10 marca br. Pojawiły się zarzuty, że wieniec ze zdjęciem byłej pary prezydenckiej został wyrzucony na śmietnik. W tej kwestii wypowiadał się później m.in. Jarosław Kaczyński. Dzięki informatorowi, który - jak sam twierdzi - ma dostęp do nagrań z kamery monitoringu skierowanej na Pałac i przyniósł do redakcji ich zapis, "Gazeta Wyborcza" odkrywa dziś faktyczny przebieg zdarzeń tamtej nocy. O 2.17 podjechała furgonetka firmy porządkowej. Do zniczy podeszli strażnicy miejscy, pracownicy służb sprzątających i urzędu miasta. O 2.18 zaczęło się gaszenie zniczy. Widać, że kobieta w popielatym płaszczu protestowała. Odsuwa ją strażnik miejski. Porządkowi najpierw wrzucają do worków znicze, które już się nie palą, potem płonące. Później przy oddzielaniu wieńca ze zdjęciami Marii i Lecha Kaczyńskich od barierki dochodzi do szarpaniny. Strażnicy odciągnęli kobietę i zdjęli wieniec. Gdy wyszli z nim na chodnik, kobieta odebrała go z ich rąk. Porządkowi skończyli sprzątanie chodnika i odjechali. Na zbliżeniach widać, że kobieta w popielatym płaszczu to Joanna Burzyńska, znana postać z grupy obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu.