Wachowski i kokaina
Mieczysław Wachowski, były minister Lecha Wałęsy, występował na Wybrzeżu jako osoba, która siedzi w narkotykach - powiedział dziennikarzom radia RMF FM skruszony gangster.
Wachowski wszystkiemu zaprzecza. Informacje byłych gangsterów kwituje śmiechem.
Mężczyzna, do którego w Stanach Zjednoczonych dotarli reporterzy RMF, mówi wprost o powiązaniach byłego szefa Kancelarii Prezydenckiej Lecha Wałęsy z gangami narkotykowymi.
- Wachowski występował na Wybrzeżu jako persona, która siedzi w narkotykach. Wiedziałem to od ludzi bardzo mocno siedzących w narkotykach jak "Schwarzenegger", z którym się przyjaźniłem, jak Nikodem Skotarczak, "Nikoś", jak "Jurand". Ci ludzie byli zorientowani, kto i jak trzyma na Wybrzeżu narkotyki - mówi informator radia.
Były gangster opowiedział o transporcie 800 kg kokainy, który zamówił u niego "Słowik", jeden z gangsterów pruszkowskich. Towar miał zostać przewieziony z wysp Bahama do Polski.
- Mówił, że droga jest pewna, że towar nie wpadnie, ponieważ za tę drogę odpowiada jeden z poważnych ludzi w Polsce. Tu muszę wymienić nazwisko Mieczysława Wachowskiego. Z ust "Słowika" padło, że Mietek - jak to się mówi - załatwi transport bezpieczny do Gdyni - mówi informator.
Amerykańcy oficerowie z rządowej agencji antynarkotykowej DEA twierdzą, że informator jest bardzo wiarygodny i w jego relację można wierzyć.
Według informacji RMF, prokuratorzy dysponują zeznaniami innego skruszonego gangstera, który potwierdza wersję mężczyzny. Sprawą zajmuje się Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Prokuratura posiada już szereg informacji potwierdzających tego rodzaju fakty. - Ale oprócz tego nazwiska pojawia się szereg innych osób, które mniej lub bardziej znane są polskiej opinii publicznej - mówi prok. Włodzimierz Krzywicki.
Prokuratorzy cały czas weryfikują materiał. Może to potrwać nawet kilka miesięcy. Ale już teraz wiadomo, że narkotykowi bossowie nie działali w próżni; musiał im pomagać ktoś bardzo wysoko postawiony.
Skruszony gangster powiedział tez RMF, że najpewniejszym kanałem przerzutowym narkotyków byli piloci i stewardesy LOT-u. Jego zdaniem, narkotyki przewoziła i przewozi połowa personelu latającego tych linii. Według niego, personel pokładowy często nie wiedział lub nie chciał wiedzieć, co wiezie w swoim bagażu. Tę sprawę także bada już prokuratura.