Pytanie Jana Rokity o zainteresowanie Leszka Millera sporną poprawką rozsierdziły szefową jego gabinetu. A Rokita dociekał: - Ile można zrobić dla ochrony premiera. - Proszę? Nie rozumiem pańskiego pytania - grała na czas Jakubowska. - Jak by pani oceniła poziom zainteresowania, wedle pani wiedzy, Leszka Millera szczegółami autopoprawki? - pytał wczoraj Rokita. - Zerowy - odpowiadała Helena Łuczywo. Rokita wyliczał dziś: premier słał listy do Agory, pytał o to jakie są postulaty wydawcy "Gazety Wyborczej" w kwestii przepisów antykoncentracyjnych. Szef rządu nakazał wręcz spełnić te życzenia, o czym wczoraj mówiła Helena Łuczywo. - Premier naprawdę się tą ustawą interesował tylko i wyłącznie z powodu tego, co się działo na zewnątrz. Tzn. premier wydał mi jedno polecenie: mam doprowadzić do tego, żeby się skończyła wojna mediów z rządem - tłumaczyła Jakubowska. Jakubowska jednak wojny mediów z rządem nie zakończyła. Wręcz przeciwnie, oszukała Agorę, ponieważ obiecała jej złagodzenie spornego przepisu. Przedstawiła nawet Helenie Łuczywo niby rządową wersję poprawki. W rzeczywistości był to nieaktualny już projekt. Przyznała to właśnie przed komisją, choć wcześniej mówiła zupełnie coś innego. - Naprawdę ludzka pamięć jest ułomna i wielokrotnie przed obliczem wysokiej komisji stawały osoby, które miały bardziej ułomną pamięć niż ja - tłumaczyła. - Pani minister, trudno odnieść inne wrażenie niż to, że umyślnie pani wprowadzała w błąd - mówił członek komisji. To wprowadzanie w błąd komisji to nie jedyny grzech Jakubowskiej, a raczej jeden z wielu. Inny to skasowanie wszystkich plików z jej komputera w Ministerstwie Kultury. Jakubowska tłumaczyła, że projekty ustaw i korespondencja z nadawcami była prywatna i nie były to dokumenty lecz brudnopisy.