Układziki III RP
Z zeznań Grzegorza Wieczerzaka, Marka Dochnala czy Andrzeja Czyżewskiego wyłania się "układzikowy" obraz III Rzeczpospolitej, w której wszystko zależy od środowiska prezydenta.
Wszyscy trzej, zeznając przed komisjami śledczymi, przedstawili dość spiskowe teorie polskich dziejów ostatnich lat. Układa się z nich obraz Rzeczpospolitej jako kraju wszechobecnych biznesowo-politycznych układów i układzików.
Klub, który pogrążył Wieczerzaka
Były szef PZU Życie Grzegorz Wieczerzak, na którym ciążą zarzuty w sprawie nadużyć w firmie, w czasie dwóch kolejnych przesłuchań przed komisją ds. PZU starał się przekonać posłów, że polskie życie publiczne jest zdominowane przez stosunkowo niewielką grupę ludzi związaną z Pałacem Prezydenckim, a nazwaną przez niego "klubem Krakowskiego Przedmieścia"'.
Wieczerzak zeznał, że "klub Krakowskiego Przedmieścia" jest odpowiedzialny "za kilka prywatyzacji w tym kraju", m.in. Banku Handlowego i PZU. Pytany o członków klubu, wskazał oprócz Aleksandra Kwaśniewskiego m. in. Marka Belkę, Wiesława Kaczmarka, Hannę Gronkiewicz-Waltz czy Adama Michnika.
Według niego, "układ związany z Kancelarią Prezydenta, który można określić pejoratywnie mianem klubu, piastuje urzędy począwszy od Komisji Papierów Wartościowych poprzez Kancelarię Prezydenta, skończywszy na Narodowym Banku Polskim, pewnych urzędnikach Ministerstwa Finansów, przez urzędy nadzoru ubezpieczeniowego".
Z zeznań Wieczerzaka wyłania się oraz prezydenckiego klubu jako grupy kontrolującej nie tylko rządy lewicy, ale i prawicy. Według niego, klub miał duże wpływy w rządzie Jerzego Buzka, a teraz ma już nawet w osobie byłego ministra finansów, Stefana Kawalca, swojego człowieka w środowisku potencjalnego przyszłego premiera, Jana Rokity. Więcej na ten temat
Kwaśniewski, Kulczyk i Dochnal
O powiązaniach środowiska prezydenckiego z biznesem mówił także swoich zeznań przed komisją ds. Orlenu Marek Dochnal, lobbysta przebywający w areszcie w związku z zarzutami korumpowania polityków. Przesłuchanie było tajne, ale posłowie zdradzili dziennikarzom niektóre jego szczegóły.
Otóż Dochnal przedstawił siebie jako biznesmena i lobbystę, który dążył do podpisania z pewną kazachską firmą kontraktu na dostawy ropy, niezwykle istotnego dla interesów Polski, ponieważ spowodowałby dywersyfikację dostaw tego surowca do naszego kraju. Umowa ta godziłaby jednak w interesy Jana Kulczyka.
Według Dochnala, jego zatrzymanie na krakowskim lotnisku Balice, do którego doszło w dniu, kiedy miał zostać podpisany kontrakt, należy wiązać z działalnością Kancelarii Prezydenta, która miałaby w ten sposób bronić zagrożonych interesów Kulczyka. Co więcej, Dochnal zeznał, że Kulczyk przekonywał go, iż ma na swoje działania biznesowe umocowanie polityczne od Aleksandra Kwaśniewskiego.
Warto dodać, że Dochnal nie chciał zeznawać przed komisją, ale przekonało go to, że śledczy w zamian za zeznania obiecali zwrócić się do prokuratury o uwzględnienie tego przy wymierzaniu Dochnalowi kary bądź o rozważenie, czy konieczne jest stosowanie wobec niego środka zapobiegawczego, jakim jest areszt. Więcej na ten temat
Czyżewski sypie nazwiskami
Przesłuchanie Andrzeja Czyżewskiego, prawnika związanego z branżą paliwową, który jest w Polsce poszukiwany listem gończym, było wyjątkowe zarówno ze względu na formę (Czyżewski zeznawał w Hamburgu, a śledczy przesłuchiwali go za pomocą wideokonferencji z Krakowa), jak i treść zeznań świadka.
Przesłuchanie to było również tajne, ale i tym razem posłowie uchylili mediom rąbka tajemnicy. Wiadomo, że świadek jak z rękawa sypał nazwiskami znanych ludzi. W jego zeznaniach przewijają się w kontekście afer paliwowych m. in. Andrzej Celiński, Jerzy Szmajdziński, Krzysztof Janik czy Stanisław Ciosek.
Posłowie śledczy byli pod wyraźnym wrażeniem zeznań Czyżewskiego, choć zgodnie podkreślali potrzebę ich weryfikacji. - Ja po dzisiejszych zeznaniach, które się układają już w jakąś całość, jeśli byłyby pozytywnie zweryfikowane, to będę miał bardzo niespokojne dni. Spać nie można, mając tą wiedzę - mówił Andrzej Aumiller.
Co więcej, Czyżewski na potwierdzenie swoich oskarżeń przedstawia dowody. - Pokazywał dokumenty, kserokopie dokumentów, dowody w postaci kalendarza, wizytówek - relacjonował Zbigniew Wassermann, według którego "to jest wiedza, która poraża". - Jeżeli to się zweryfikuje do końca, będziemy wiedzieli, dlaczego dochodzi w Polsce do rzeczy, o których mówimy z niedowierzaniem - mówił Wassermann. Więcej na ten temat
Co z tą wiedzą?
Śledczy z obydwu sejmowych komisji mają teraz trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony zeznań Wieczerzaka, Dochnala czy Czyżewskiego nie sposób przyjmować bezkrytycznie. Trzeba pamiętać, że wszyscy trzej panowie byli przesłuchiwani w dość szczególnych okolicznościach. Na wszystkich ciążą wszak poważne zarzuty i z pewnością każdemu zależy na tym, aby przedstawić się w dobrym świetle, a przecież doskonale zdają sobie oni sprawę z tego, co chcą usłyszeć niektórzy posłowie.
Z drugiej jednak strony obok tych rewelacji nie można przejść obojętnie. Antoni Macierewicz z komisji ds. Orlenu zasugerował po zeznaniach Czyżewskiego, że "materiał jest tak szeroki, że gdyby jedna dziesiąta z tego się potwierdziła, to mielibyśmy nie tylko przełom w śledztwie, ale mielibyśmy wreszcie przełom w Polsce". Można więc przypuszczać, że ostatnie przesłuchania będą jeszcze długo odbijać się echem w polskim życiu publicznym. Zwłaszcza, że prezydent, wokół którego wiele z tych podejrzeń się koncentruje, uparcie milczy.