UE szansą dla szpitali?
Mammografy, sprzęt rehabilitacyjny, aparaty USG to kilka z urządzeń, na zakup których placówki medyczne będą mogły zdobyć dofinansowanie z funduszy Unii Europejskiej.
Dofinansować można też przebudowę czy modernizację budynków - np. ocieplić je czy dostosować do potrzeb niepełnosprawnych.
Według prezesa Stowarzyszenia Menedżerów Ochrony Zdrowia (STOMOZ) Marka Wójtowicza, trudno jednak powiedzieć, czy wiele szpitali skorzysta z możliwości udziału w programach, przede wszystkim jeśli chodzi o zakupy sprzętu. - Można kupić sprzęt, ale po co, skoro Narodowy Fundusz Zdrowia nie wykupi tylu usług, by sprzęt się zamortyzował - powiedział.
Zakupów będzie można dokonywać m.in. w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego (ZPORR). Jednym z jego celów jest wzmocnienie lokalnych placówek medycznych działających najbliżej miejsca zamieszkania pacjenta. Nie chodzi tu o tworzenie nowych placówek, ale podniesienie jakości świadczeń w już istniejących. Wnioski o dofinansowanie trzeba składać do Urzędów Marszałkowskich.
Z kolei Program Regionalnej Polityki Zdrowotnej zakłada tworzenie bądź wzmacnianie funkcjonowania regionalnych ośrodków diagnostycznych i terapeutycznych zapewniających opiekę specjalistyczną w odniesieniu do pewnych chorób stanowiących istotny problem epidemiologiczny - np. chorób układu krążenia czy chorób onkologicznych. Skierowany jest do szpitali wojewódzkich i należących do Akademii Medycznych. Szpitale będą mogły zakupić m.in. mammografy, tomografy, sprzęt do zabiegów kardiochirurgicznych, aparaty USG.
Każdy podmiot, który będzie chciał wziąć udział w programach, musi mieć zapewnione tzw. prefinansowanie - zakupu dokonuje w ramach własnych środków, a po realizacji programu otrzyma do 75 proc. zwrotu kosztów zakupu.
Informacji na temat funduszy UE udzielają urzędy marszałkowskie, Biuro ds. Zagranicznych Programów Pomocy w Ochronie Zdrowia w Ministerstwie Zdrowia oraz Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej.
Wejście do UE budzi jednak obawy wielu Polaków, którzy sądzą, że polskie szpitale dla poratowania finansów będą wolały pacjentów z Zachodu niż Polaków, którzy staną się klientelą drugiej kategorii.
Od kilku miesięcy europejskie firmy ubezpieczeniowe rzeczywiście interesują się polskimi świadczeniami. A te np. dla Niemców są bardzo atrakcyjne. Chodzi głównie o rehabilitację, sanatoria czy pediatrię. Delegacje z państw Piętnastki często przyjeżdżają do polskich szpitali.
Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? Szef medyczny Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie twierdzi, że nie. - Nie sądzę, by zbyt duża ilość pacjentów korzystał z usług ostrych, by np. pacjenci wymagający pilnych operacji przyjeżdżali do nas - uważa dyr. Jarosław Pinkas. Jego zdaniem nie się o co martwić, raczej trzeba się cieszyć: - Jeżeli pojawią się cudzoziemcy, to myślę, że będzie także istotny stymulant rozwoju rynku w Polsce.
Może się bowiem okazać, że polskie szpitale, których jest zdecydowanie za dużo, zaczną ze sobą zdrowo konkurować, a do krajowej kasy wpłynie sporo pieniędzy.
INTERIA.PL/RMF/PAP