Tusk: Polska polityka jest pełna tchórzy
"Dziennik" zamieszcza rozmowę z liderem PO Donaldem Tuskiem. Oto niektóre pytania i odpowiedzi:
"Dz": Chce pan po wyborach przeciągnąć na swoją stronę demokratów?
Donald Tusk: Zawierzcie mojej intuicji.
Wokół czego pan chce łączyć posłów tak różnych ugrupowań?
Wokół odpowiedzialności, umiaru, rozsądku. Zwróćcie uwagę, że temperatura sporów ideologicznych nie jest w Polsce wysoka. Dużo ważniejszy jest spór o sposób uprawiania polityki.
Najważniejszy jest spór o polityczny puder?
Nie o puder. Chodzi o pytanie: jak rządzić? My zaoferujemy wszystkim lepsze rządzenie. I wokół tego będziemy szukali różnych porozumień. Jak w Niemczech, gdzie stworzono wielką koalicję chadeków i socjaldemokratów. A przecież przed Polską stoją większe wyzwania cywilizacyjne niż przed Niemcami. Mnie krytykowano za wypowiedź o możliwości tworzenia takiej koalicji głównych sił politycznych.
Ona jawiła się jako co najmniej abstrakcyjna, bo trudno jest rządzić, zapraszając do rządu wszystkie główne partie. A gdzie miejsce dla opozycji?
Mnie chodziło o porozumienie wokół konkretnych celów. Na przykład ochrony zdrowia, na przykład Euro 2012.
A czy chodzi panu o tworzenie wspólnego rządu z politykami lewicy albo PiS?
O budowanie porozumień wokół konkretnych projektów. Wierzę w powstanie koalicji rządowej PO z PSL. Ale potrzebna nam będzie mocniejsza większość. Na przykład po to, aby przełamać ewentualne weto prezydenta. Przekonać go albo odrzucić jego sprzeciw.
Między czym a czym będą wybierali Polacy 21 października?
W niedzielę nie będziemy głosować tylko na to, która partia będzie rządzić. Te wybory zdecydują o tym, czy w Polsce będzie żyło się lepiej. Wierzymy w cud gospodarczy. Taki sam, jaki zdarzył się w Irlandii czy Hiszpanii. Ale ten cud nie polega na tym, że ministrom rosną słupki na wykresach, tylko na tym, że ludziom zaczyna żyć się lepiej. Dlatego jest tak ważne, aby Platforma wygrała te wybory. W niedzielę będziemy wybierać między kłamstwem a prawdą. Premier i jego obóz stoi po stronie kłamstwa. Codziennie wygrywamy przed sądem procesy wyborcze i PiS musi prostować swoje oszczerstwa. To wybór między słowną opresją a normalną debatą.
A jeśli pan przegra wybory, ustąpi pan ze stanowiska szefa PO?
Nie przewiduję takiego scenariusza. To PiS uczynił z mojej osoby problem, bo dopóki ja kieruję Platformą, ona nie da się podzielić ani podporządkować PiS. Zresztą spytajcie Jarosława Kaczyńskiego, czy jak przegra wybory, zrezygnuje z kierowania swoją partią.
Cała rozmowa w piątkowym "Dzienniku".
INTERIA.PL/PAP