Tusk dał szkołę pięciolatkom
Rodzice pięciolatków wysłali już 1000 listów do premiera. Są wściekli, bo nie wiedzą, kiedy ich dzieci rozpoczną naukę - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Gazeta dodaje, że rodzice pięciolatków domagają się w listach, by premier ostatecznie rozwiązał problem przesunięcia w czasie reformy dotyczącej obniżenia wieku szkolnego. To, co najbardziej irytuje rodziców kilkuset tysięcy maluchów, które reforma na siłę wepchnęła do nieprzygotowanego systemu edukacji, to warunki, w jakich ich dzieci muszą spełniać obowiązek przedszkolny. Konkretne przykłady rodzice opisują w listach do szefa rządu - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej"
Rodzice piszą, że mieszkające na prowincji pięciolatki, które uczęszczają do szkolnych zerówek, dowożone są gimbusami. Jeżeli zajęcia rozpoczynają się o 7.30, to dzieci muszą wstać o 6 rano. Maluchy mają obowiązek przynoszenia własnego papieru toaletowego, ręczników do rąk oraz mydła. Szkoły nie są też w stanie zapewnić dzieciom opieki, ponieważ brakuje sal oraz kadry. Wcześniejsze zerówki zostały zagospodarowane na klasy pierwsze, do których miały trafić sześciolatki - czytamy w gazecie.
Zdarzają się grupy zerowe liczące powyżej 24 dzieci, czyli ponad standardy określone przez MEN. Nad maluchami przeważnie czuwa jeden opiekun. To uniemożliwia pojedyncze wyjście do toalety, bo nauczyciel nie ma z kim zostawić grupy.
Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
IAR/INTERIA.PL