Szteliga: prezydent nie może odmówić
Nie mam zamiaru posypywać głowy popiołem tym bardziej, że ten wniosek nie jest świeży - mówi gość Faktów Jerzy Szteliga. SLD-owski członek komisji śledczej stwierdził wczoraj, że prezydent powinien odpowiedzieć na pytania komisji. Szteliga zwraca uwagę na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1999 roku, gdzie jest zapis "każdy musi się stawić na wezwanie komisji".
Tomasz Skory: Panie pośle, po wczorajszym posiedzeniu komisji, kiedy wyznał pan, że nie ma już wątpliwości co do tego, że prezydent powinien odpowiedzieć na pytania komisji widziano, jak koledzy i koleżanka z SLD biorą pana za łokieć i wyprowadzają w nieznanym kierunku. Poddano pana perswazji, praniu mózgu?
Jerzy Szteliga: Nie, fakt, że jestem tutaj do pana dyspozycji świadczy o tym, że nie było perswazji i nie było zagrożenia ze strony moich kolegów w stosunku do mojej osoby.
Tomasz Skory: Rozumiem, że nie złoży pan w związku z tym samokrytyki i nie zmieni - w sprawie przesłuchania prezydenta - zdania?
Jerzy Szteliga: Nie mam zamiaru posypywać głowy popiołem tym bardziej, że ten wniosek nie jest świeży. To jest powtórzenie tej propozycji, którą zgłosiłem już w marcu, żeby prokuratura albo dosłuchała pana prezydenta, albo żeby pan prezydent skorzystał z precedensu (spotkanie z prokuratorami w Pałacu Prezydenckim) i zaprosił komisję na zamknięte posiedzenie, gdzie moglibyśmy wyjaśnić sprawy związane ze słynnym listem pana Rywina i parę innych drobiazgów. Chodzi o ustalenie prawdy materialnej, a więc każdy fakt, nawet najdrobniejszy, jest istotny i każdy świadek, bez względu na to, jaką funkcję pełni, zgodnie z wyrokiem Trybunału (Konstytucyjnego - przyp. red.) w odniesieniu do tej ustawy z 1999 roku, musi się stawić na wezwanie komisji. Taka jest prawda konstytucyjna.
Tomasz Skory: Od marca bieg spraw gwałtownie przyspieszył, ba, jeszcze wczoraj wszystko wydawało się prostsze, przesłuchaniu sprzeciwiał się tylko minister Dariusz Szymczycha, pan mógł mówić "Nie mielibyśmy problemu, gdyby nie doradcy prezydenta", "Nie traktuję tego, co mówi minister Szymczycha, jako głosu prezydenta".
Jerzy Szteliga: Bo wie pan, dziennikarze, bo tak traktuje pana ministra Szymczychę, no bo to jest chyba jego krew i kość w wypowiadaniu się w sprawach prawnych i konstytucyjnych, no to przyzna pan, że sytuacja jest trochę dziwna?
Tomasz Skory: Było dziwnie, ale było jeszcze bez gwałtownej konfrontacji. A tu nagle: Mogę się stawić, mogę zaśpiewać i zatańczyć, tylko niech pan powie, po co? Ja nie mam nic więcej do dodania. Żadna informacja nowa ani mi się nie przypomniała, ani mi się nie odrodziła w głowie. Wszystko to, co ja wiem, komisja wie. Jak pan potrzebuje widowiska, to po co komisja śledcza? Tu za chwilę na tym dywanie zorganizujemy widowisko. No ma pan taką ochotę, to zróbmy (wypowiedź prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, przyp.red.). I co pan na to?
Jerzy Szteliga: To jest lekkie nieporozumienie. Przecież nie chodzi o wodzenie pana prezydenta w charakterze niedźwiedzia po dywanie w pałacu, tylko chodzi o to, że trzeba dla ciała konstytucyjnego, jakim jest komisja śledcza, mieć odrobinę szacunku i nie ironizować jej pracy, nie sprowadzać tego do teatru. Ja wiem, że czasami nasze posiedzenia i postawy moich koleżanek i kolegów są nieznośne, ale my mamy do wypełnienia zadnie, które nam polecił wykonać parlament, najwyższa władza zgodnie z konstytucją.
Tomasz Skory: Nie ma pan wrażenia, że mimo deklarowanej chęci pomocy, prezydent sobie z komisji i pytań pańskich oraz innych wniosków kpi zwyczajnie?
Jerzy Szteliga: Tak, tylko że to jest sytuacja o tyle nieznośna, że strażnik "ognia świętego", nie powinien tego robić, bo przypominam, że zgodnie z ustrojem konstytucyjnym, prezydent stoi na straży konstytucji, więc nie powinien z niej szydzić, a to tak zabrzmiało.
Tomasz Skory: Propozycja odegrania przedstawienia, zaśpiewania, zatańczenia, wcześniej minister prezydencki mówi - w rozmowie Konrada Piaseckiego, również w RMF - To jest zabawa w sprawiedliwość, a nie sprawiedliwość. To nie są zachowania poważnych autorytetów publicznych.
Jerzy Szteliga: To są zachowania o charakterze - najdelikatniej mówiąc - groteskowo-kabaretowym, niezgodnym z konstytucją. W końcu tę konstytucję w jakiś sposób wykreował także wielceszanownie panujący nam pan prezydent.
Tomasz Skory: No i co dalej? Komisja prezydenta wezwie, bo inaczej się już chyba nie da. Ten albo odmówi, albo odegra przedstawienie i zaśpiewa i zatańczy, a nazwisko Rywin i określenie "grupa trzymająca władzę" będą używane coraz rzadziej.
Jerzy Szteliga: Odmówić nie może, dlatego że, zwracam uwagę na wyrok TK z 1999 roku, gdzie jest zapis "każdy musi się stawić na wezwanie komisji". Ja wczoraj panu marszałkowi Nałęczowi, mojemu szefowi w komisji, proponowałem, żeby znaleźć wspólnie z prawnikami jednak zgodną z kodeksem postępowania karnego procedurę dosłuchania pana prezydenta przez prokuratorów lub - to byłoby najwspanialsze - że przyjęlibyśmy decyzję o dosłuchaniu, przesłuchaniu pana prezydenta, ale pan prezydent zaprosiłby nas do pałacu. My naprawdę w tym całym wniosku nie zapominamy o tym, że mamy do czynienia z głową państwa, z osobą o najwyższej randze w państwie, ale...
Tomasz Skory: Ale głowa państwa troszkę zapomina z kim ma do czynienia, tak?
Jerzy Szteliga: Ma jednak do czynienia z najwyższą władzą Rzeczpospolitej, jaką jest parlament. Rozumiem, że mamy różne notowania społeczne, ale my, przynajmniej ja, staram się godziwie wypełniać swe obowiązki.