Przykładów na rażące łamanie prawa jest klika. Po pierwsze: zastrzeganie sobie przez szkoły, że będą zwracać studentom czesne tylko wtedy, gdy przestaną działać z powodów od nich niezależnych. A takich, oprócz bombardowania i trzęsienia ziemi, po prostu nie ma. Wszystkie praktycznie zależą od uczelni. Kolejny przykład to gigantyczne kary za rezygnację ze studiowania, a także odsetki za spóźnienia: opóźnienie w zapłaceniu czesnego zobowiązuje studenta do zapłacenia odsetek karnych w wysokości 1 proc. za każdy dzień. - To jest ewidentna lichwa - mówi prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Pocieszający jest jednak fakt, że większość uczelni, w których znaleziono zapisy niezgodne z prawem, naprawiło swoje błędy.