Studencie, broń się sam!
Co roku dochodzi do kilkuset przestępstw, których ofiarami padają studenci. Napady, kradzieże czy rozboje mają miejsce na terenach należących do uczelni. Czy szkoły wyższe nie potrafią zadbać o bezpieczeństwo studentów?
W październiku 2005 r. przed studenckim klubem "Żaczek" w Krakowie młodzi ludzie bestialsko mordują 22-letniego Arka. Czy ochrona klubu dopełniła swoich obowiązków? Pragnący zachować anonimowość świadkowie dramatu mówią, że zareagowała za późno.
Kolejny przypadek tragedii: do jednego z krakowskich domów studenckich wszedł mężczyzna i grożąc nożem próbował zgwałcić dziewczynę. Do tragedii nie doszło tylko dzięki szybkiej interwencji jednego z mieszkańców. Akademik nie był w żaden sposób chroniony. Mógł tam wejść każdy, kto tylko chciał.
Uczelnia opracowuje program
Takie wydarzenia na nowo rozpoczynają dyskusję na temat sposobów zapobiegania podobnym tragediom. Jak twierdzi w rozmowie z INTERIA.PL sekretarz rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds.prasowych Leszek Śliwa, uniwersytet pracuje nad poprawą bezpieczeństwa studentów. - Jest bezpiecznie, ale nie ma szans na uniknięcie podobnych dramatów. Należałoby pilnować każdego z osobna, a to oczywiście niemożliwe.
Na początku listopada Kolegium Szkół Wyższych Krakowa postanowiło zalecić wszystkim uczelniom wprowadzenie monitoringu w klubach studenckich oraz objęcie ochroną najbliższego otoczenia tych placówek.
- Po zakończeniu przez policję i prokuraturę czynności śledczych związanych ze śmiercią Arka, zorganizowane zostanie spotkanie z przedstawicielami samorządu studenckiego, klubów studenckich, policji i dziennikarzy, by określić metody i środki przeciwdziałania w przyszłości takim wypadkom - dodaje Śliwa.
To nie jedyne zabezpieczenia wprowadzone przez uniwersytet. Od siedmiu lat uczelnia ściśle współpracuje z policją. - Funkcjonariusze mają prawo wejść na teren akademika w każdej chwili, a szczególną uwagę zwracają na kręcących się w pobliżu handlarzy narkotyków. Dzięki tej współpracy zatrzymano już niejednego dealera - mówi Leszek Śliwa.
Ochroniarz nie wystarczy
Podobnie jest w innych wyższych szkołach w Krakowie. Na Akademii Górniczo- Hutniczej porządku pilnuje ochrona, dodatkowo teren miasteczka studenckiego jest monitorowany. Politechnika Krakowska organizuje kursy samoobrony dla studentów I roku, a także zwiększa patrole policji i straży miejskiej.
Uczelnie robią wiele, by zagwarantować bezpieczeństwo, ale większość studentów wcale nie czuje się pewnie. - Ochrona w akademiku niby jest, ale gdy zachodzi potrzeba, to nigdy jej nie ma - twierdzi Agnieszka, studentka IV roku prawa UJ. Działalność ochroniarza ogranicza się do sprawdzenia karty mieszkańca i to codziennie tym samym osobom. Chociaż ochroniarz powinien być stanowisku przez cały czas, to często nie wiadomo, gdzie go szukać - dodaje.
O podobnych sytuacjach mówi Ania z III roku farmacji Collegium Medicum. - Nie mieszkam w akademiku, ale często odwiedzam tam znajomych. W zeszłym roku rzeczywiście czułam się bezpiecznie. Widziałam patrole policji czy Straży Miejskiej kontrolujące tereny wokół akademików, a gdy chciałam wejść do środka, zawsze musiałam zostawić legitymację. Teraz, chociaż od rozpoczęcia roku akademickiego minęły prawie dwa miesiące, ani razu nie spotkałam patrolu, a gdy wchodzę do środka, nikt mnie nie zatrzymuje. Wejść może naprawdę każdy.
Dziewczyna była niedawno świadkiem sytuacji, gdy grupa wyrostków uzbrojona w nóż napadła na jednego ze studentów. Na szczęście skończyło się "tylko" na zabraniu telefonu i pieniędzy, bo akurat pojawili się w pobliżu inni ludzie.
- Takich wypadków może być więcej, gdy nie zadba się o odpowiednie zabezpieczenie tamtych okolic - mówi Ania.
Są jednak tacy studenci, którzy uważają, że wprowadzanie dodatkowych zabezpieczeń jest niepotrzebne. -To już przesada - mówi Adam, mieszkaniec jednego z domów studenckich. Niedługo zamontują nam kamery w łazienkach i toaletach. Przecież jak coś ma się stać, to i tak się stanie. Jak wracam w nocy do akademika, nie mogę normalnie wejść. Muszę zadzwonić domofonem, poczekać aż ktoś zechce mi otworzyć i dopiero po pokazaniu karty mieszkańca zostaję wpuszczony do środka. Adam razem z kolegami protestuje przeciw zbytniej ingerencji w prywatne życie studentów. Uważa, że sprawy posunęły się za daleko.
Trudno znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wszystkich. Pewne natomiast jest, że problemu bezpieczeństwa nie można bagatelizować. To, co może zrobić uczelnia, to dopilnować, by służby odpowiedzialne za utrzymywanie porządku skrupulatnie wypełniały swoje zadania. A rada dla studentów? Niech każdy bierze odpowiedzialność za siebie, bo to najlepsze wyjście.