nie panuje nad swoim zapleczem" - pisze gazeta. "Czasami podjazdowe wojenki są dla niego wygodne, bo jeśli nie ma ochoty czegoś robić, to zawsze znajdzie się ktoś, kto mu przytaknie. Dwór rządzi się swoimi prawami. Urzędnicza szarża nie ma większego znaczenia, liczy się dostęp do ucha szefa. Prezydent na to pozwala" - ocenia gazeta. - Bo prezydent jest miękki dla swoich współpracowników. Byłem w pałacu i czekałem na przyjęcie przez głowę państwa. Wrażenie było piorunujące. Pięć kobiet dyskutujących o serialach, fryzurach i wychowaniu dzieci. Zero pracy intelektualnej. Tak w pałacu mija dzień - opowiada "Dziennikowi" były minister z rządu . Gazeta pisze jak na tym tle jawi się jej sam prezydent: "Najkrócej można powiedzieć, że jest samotny w swoim pałacu". - Leszek to jest dobry człowiek. Nie potrafi opanować tego towarzystwa wokół siebie i jest nieszczęśliwy, bo nie lubi być prezydentem - opowiada gazecie jego dobra znajoma. "Dziennik" pisze, że z dziesiątek rozmów wyłania się też obraz człowieka chwiejnego, który ma problemy z podejmowaniem decyzji. Nawet najwierniejsi ludzie Lecha Kaczyńskiego krytykują ostatnie dwa lata - ujawnia gazeta. - Lechowi, jego urzędnikom potrzebny jest zimny prysznic, inaczej w następnych wyborach zajmie zaszczytne czwarte miejsce - gorzko żartuje ważny polityk z PiS. Te słabości wykorzystuje Platforma. - , kiedy spotyka się z prezydentem, dokładnie wie, jaki guzik nacisnąć, żeby wyprowadzić Kaczyńskiego z równowagi. Wykorzystuje to, jeśli mu to do czegoś potrzebne - mówi "Dziennikowi" doradca Lecha Kaczyńskiego.