Śmierć w lawinie - wyrok
Sąd apelacyjny uchylił wyrok sądu okręgowego w sprawie Mirosława Sz., opiekuna wycieczki tyskich licealistów, którzy zginęli pod Rysami. W tym tragicznym wypadku zginęło 8 osób.
Proces nauczyciela geografii i kierownika wycieczki licealistów, których 28 stycznia 2003 roku porwała lawina pod Rysami, zacznie się od nowa.
Sąd Apelacyjny w Katowicach uchylił dziś marcowy wyrok sądu okręgowego, który uznał, że nie da się udowodnić, by opiekun i uczestnicy wyprawy sami podcięli lawinę, a więc nie można mówić o związku przyczynowym między śmiercią uczestników wycieczki a zachowaniem oskarżonego. Sąd apelacyjny stwierdził jednak, że taki związek istnieje, a zatem wyrok dla opiekuna jest zbyt niski i sprawę trzeba ponownie rozpatrzyć.
Zgodnie ze wskazaniami sądu apelacyjnego, w drugim procesie Mirosław Sz. będzie odpowiadał za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, którego następstwem była śmierć uczestników wycieczki. Może za to grozić od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Posłuchaj relacji reportera RMF, Marcina Buczka:
Przewodnicząca składu orzekającego Helena Kubaty potwierdziła, że nie można przypisać Sz. odpowiedzialności za nieumyślne doprowadzenie do zejścia lawiny, bo wynika to z opinii biegłych. Jednakże - uznał sąd apelacyjny - sprowadzenia niebezpieczeństwa nie można w tym przypadku ograniczyć do możliwości podcięcia lawiny, bo jest nim już samo poprowadzenie kogoś w niebezpieczny rejon.
Sędzia Kubaty wyjaśniła, że dzień przed tragedią w Tatrach obowiązywał II stopień zagrożenia lawinowego. Nocą załamała się pogoda. - 28 stycznia na Rysach istniały obiektywnie okoliczności szczególnie niebezpiecznie, a zatem do poprowadzenia tam wycieczki w ogóle nie powinno było dojść - powiedziała sędzia. Przypomniała, że oskarżony nie wziął w góry przewodnika i zbagatelizował załamanie pogody.
Sąd apelacyjny utrzymał natomiast w mocy decyzję sądu okręgowego o umorzeniu drugiego zarzutu wobec Sz., dotyczącego dnia przed zejściem lawiny - 27 stycznia, kiedy Sz. zabrał na Rysy pierwszą grupę uczestników wyprawy. Wtedy wszyscy pomyślnie zeszli ze szczytu. Sąd okręgowy przyjął, że w tym przypadku oskarżony naraził uczestników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Jeżeli ktoś dopuścił się tego przestępstwa nieumyślnie, ściganie go następuje wyłącznie na wniosek pokrzywdzonych. Żaden z 11 pokrzywdzonych - 10 uczestników wycieczki i żona opiekuna, który zginął w lawinie 28 stycznia - nie chciał ścigania Mirosława Sz. za ten czyn.
Sędzia Kubaty wyjaśniła, że w nowym procesie nie trzeba będzie ponownie powtarzać wszystkich czynności dowodowych, nie będą musieli być ponownie przesłuchiwani uczestnicy wycieczki i ich rodzice.
- Poczekamy na decyzję Sądu Okręgowego w Katowicach. Komentarze wszelkiego rodzaju są raczej szkodliwe - powiedział po wyroku dziennikarzom sam Mirosław Sz.
INTERIA.PL/RMF/PAP