Sławomir Nowak nie musi wpłacić miliona złotych poręczenia majątkowego
Sąd wstrzymał wykonanie postanowienia i Sławomir Nowak nie musi do poniedziałku wpłacić 1 mln zł poręczenia majątkowego.
Do wpłaty zobowiązał go 12 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie, zwalniając byłego ministra transportu z aresztu. 21 kwietnia na wniosek obrony postanowienie w tym zakresie zostało wstrzymane do czasu uprawomocnienia się decyzji.
12 kwietnia sędzia Agnieszka Domańska z Sądu Okręgowego w Warszawie nie uwzględniła wniosku prokuratora o przedłużenie stosowanego od lipca 2020 r. tymczasowego aresztowania wobec Sławomira Nowaka. Sąd uznał, że na obecnym etapie śledztwa wystarczające będą tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze.
Wobec Nowaka zastosowano zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policji raz w tygodniu, zakaz kontaktowania się z podejrzanymi i świadkami w jego sprawie, z wyłączeniem osób mu najbliższych i poręczenie majątkowe w kwocie 1 miliona złotych. Na wpłatę tych pieniędzy Nowak miał czas do 26 kwietnia, czyli 14 dni od ogłoszenia postanowienia.
Sąd wstrzymał wykonanie postanowienia
Obrona Sławomira Nowaka nie złożyła zażalenia na postanowienie z 12 kwietnia, do Sądu Apelacyjnego w Warszawie wpłynęło w piątek jedynie zażalenie prokuratury, ale sprawa nie ma jeszcze wyznaczonego terminu.
Obrona podejrzanego złożyła jednak inny wniosek do Sądu Okręgowego w Warszawie. W tym tygodniu sędzia Domańska rozpoznawała wniosek o wstrzymanie wykonania postanowienia z 12 kwietnia w zakresie poręczenia majątkowego.
"Postanowieniem z dnia 21 kwietnia 2021 r. sąd wstrzymał wykonanie powyższego postanowienia w zakresie dotyczącym poręczenia majątkowego do czasu rozpoznania zażalenia Prokuratury przez Sąd Apelacyjny w Warszawie" - przekazała Samodzielna Sekcja Prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.
Prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie mówiła po zwolnieniu Nowaka z aresztu, że taka decyzja sądu "stwarza bardzo duże zagrożenie dla prawidłowego biegu postępowania przede wszystkim poprzez stworzenie podejrzanemu możliwości ucieczki z kraju, a także umożliwienie mu mataczenia". Rzeczniczka prokuratury podkreśliła, że istnieje "niezwykle duże ryzyko" ucieczki Sławomira Nowaka z kraju "z powodu bardzo wysokiego zagrożenia karą popełnionych przez niego czynów, wynoszącego nawet do 20 lat pozbawienia wolności i jego niewątpliwych kontaktów międzynarodowych, które wynikają z treści ogłoszonych mu zarzutów".
W areszcie od lipca
Były minister transportu w rządzie Donalda Tuska przebywał w areszcie od lipca 2020 r. Został zatrzymany w Trójmieście przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Według źródła PAP, materiał zebrany przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie w tej sprawie jest "porażający" i składa się głównie z materiałów niejawnych, w tym podsłuchów rozmów, a także "bardzo obszernych" i "wyjątkowo szczegółowych" wyjaśnień wieloletniego przyjaciela Nowaka i współpodejrzanego w tym śledztwie, Jacka P. Nowak podejrzany jest obecnie o popełnienie kilkunastu czynów korupcyjnych, w tym przyjmowanie łapówek za przyznawanie kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy.
Z ustaleń PAP wynika, że zarzuty korupcji dotyczą m.in. czasów, gdy Nowak pełnił funkcję szefa gabinetu premiera Donalda Tuska. Chodzi o przyjmowanie korzyści majątkowych (w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych) od Wojciecha T., byłego wiceprezesa PGE i Energi za pośrednictwem Leszka K. Nowak miał także - według śledczych - przyjąć blisko 200 tys. zł w latach 2012-2016 od byłego prezesa PKN Orlen Dariusza K. za pośrednictwem "osoby trzeciej". PAP dowiedziała się, że "osoba trzecia" miała przekazywać Nowakowi co miesiąc 3,5 tys. zł od byłego prezesa Orlenu.
7 stycznia prokurator rozszerzył Nowakowi zarzuty o przyjmowanie kolejnych łapówek i powoływanie się na wpływy. Zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych dotyczą przestępstw popełnionych w czasie, gdy był on szefem Państwowej Agencji Drogowej Ukrainy (Ukrawtodor).
CBA zatrzymało tego dnia trzy osoby, które miały brać udział w tych przestępstwach. Jedną z nich był Łukasz Z., były doradca Ewy Kopacz, który - według ustaleń prokuratury - "czterokrotnie wspólnie i w porozumieniu ze Sławomirem N., przyjął pieniądze w łącznej kwocie około 1,3 mln zł w zamian za podjęcie się pośrednictwa w załatwieniu spraw oraz zapewnienia przychylnego potraktowania spółek w postępowaniach m.in. administracyjnych, arbitrażowych oraz o charakterze międzynarodowym. Przyjęcie korzyści majątkowych poprzedzone było faktem wywołania u osób reprezentujących spółki przekonania o posiadaniu przez Sławomira N., rozległych wpływów na arenie międzynarodowej" – podała prokuratura.