Urządzenia - jak się okazuje - są niepotrzebne. Sejm nie jest oblegany przez tłumy, a nieproszonych gości nie wpuszczają strażnicy. Dwie bramki stoją więc nieużywane; pracuje tylko jedna - najtańsza. Jednak szef biura informacyjnego zapewnia, że działają wszystkie urządzenia, choć nie zawsze są uruchamiane. - Ani razu nie widziałam, aby te bramki działały. Właściwie nie wiem, po co one są, bo i tak strażnik stoi i pilnuje, kto przechodzi i kontroluje. Jedyny cel, jaki można im wymyślić, to powiedzmy ozdobny - mówi posłanka Elżbieta Radziszewska. Te "ozdoby" kosztowały 800 tys. złotych.