Konrad Piasecki: Lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę - porwał pana wczoraj Donald Tusk? Grzegorz Schetyna: - W tej polemice i w odpowiedziach na pewno był w dobrej formie, przekonany do tego, co mówi. Sugestywny i wiarygodny. Nie zdziwiło pana, że bardziej niż z tezami raportu MAK polemizuje z opozycją? - Ja podejmując decyzję o tej debacie wiedziałem, że tak to się skończy, że będzie polemika rząd-opozycja, że będzie taka walka - i tak się stało. Ale czy naturalnym przeciwnikiem dla rządu w tej sytuacji, jaką mamy dzisiaj, nie powinien być MAK? Nie powinien być jego raport? - Ale nie jest, bo nie chce tego opozycja. Opozycja narzuca taką narrację wojenną, że przede wszystkim trzeba opisać tę rzeczywistość, trzeba ją opisać tu w Polsce. Ale jeśli chodzi o narrację wojenną, to premier się doskonale wczoraj w nią wpisał, a być może rozpoczął kolejną. - I dał radę. Nie, raczej bronił się, skutecznie się obronił z tych ataków, pokazując, że jeżeli ktoś atakuje czy organizuje wojenne zachowania tylko dlatego, żeby zaatakować rząd, jest niewiarygodny. Ta debata wczoraj to była walka o życie i przetrwanie tego rządu? - O potwierdzenie wiarygodności, o uspokojenie sytuacji, o wiarygodność. To była debata, która miała tak naprawdę dać opinii publicznej pewność, że rząd kontroluje sytuację. Bo przez ten tydzień wyglądało, że katastrofa smoleńska i reakcje na raport MAK-u mogą być takim politycznym Waterloo dla premiera i rządu, prawda? - Tak, szczególnie ten raport MAK-u tak bardzo zaskakujący i tak bardzo surowy, i trudny do zaakceptowania przez nas... I z tak złą reakcją premiera i rządu. - ... nie mający odpowiedzi. Ta wczorajsza debata jakby domyka tę sytuację i pokazuje, że rząd kontroluje. A dlaczego odpowiedź na ten raport była tak pasywna, powolna, mało zdecydowana? - Mi się wydaje, że zabrakło refleksu i takiej wiedzy czy przewidywania tego, jak Polacy przyjmą ten raport. W takich sytuacjach trzeba być gotowym na odpowiedź natychmiast. Ale to, że premier był na wakacjach, miało swoją rolę? - To na pewno nie ułatwia, zabrakło przygotowanej z dobrym pomysłem reakcji i byliśmy zakładnikami tej trudnej sytuacji i tego raportu. Uważa pan, że Rosjanie celowo wybrali ten właśnie moment na publikację? - Nie wierzę w przypadki w takich kwestiach. Uważa pan to za zaprojektowane i z takim właśnie pomysłem? - Pewnie będziemy kiedyś czytać o tym w książkach. Nie boi się pan, że w ten sposób przegraliśmy walkę o obraz tego, co stało się 10 kwietnia w Smoleńsku, w oczach opinii światowej? - To jest przykre i trudne, i z tego powodu jest mi żal, że nie było takiej reakcji opisującej np. zachowania na wieży czy... Bo można to było zrobić w godzinę czy dwie godziny po raporcie MAK-u i wtedy, mówiąc językiem PR-u, polska narracja byłaby w stanie dotrzeć do świata. - Wtedy jest prezentacja przeciwko prezentacji, słowo przeciwko słowu, obraz przeciwko obrazowi, a tego zabrakło i tak naprawdę świat dowiedział się o dowódcy pod wpływem alkoholu. To wszystko było fatalne, bardzo dla nas złe i pozostało bez odpowiedzi. To na pewno był błąd. I to zostanie? - W świecie to zostanie. Dużo trzeba zrobić, żeby tę prawdę zbudować w inny sposób, tę narrację, jak pan mówi, pokazać w inny sposób. A wierzy pan jeszcze w to, o czym wielu polityków również mówiło przez 10 miesięcy, czyli w presję na załogę? - Na pewno te zachowania nie były standardowe. Nie wierzę w to, że to jest norma i tak bywa, że dowódca pilotów urzęduje z nimi w kokpicie, że z nimi rozmawia, że... Nie wierzę w taką sytuację. Ale przyzna pan też, że nie ma żadnego twardego dowodu na tę presję? - Zgoda, nie ma. Mówi pan, że rząd powolnie zareagował na raport MAK-u, a czy też nie jest tak, że rząd nie ma pomysłu, co teraz z tym raportem zrobić? MAK mówi "żadnych negocjacji, my już nie będziemy negocjować, to, co pokazaliśmy, to już jest ostateczność. Międzynarodowa Organizacja Lotnicza mówi "jeśli myślicie o naszym arbitrażu, to nie myślcie, bo my żadnego arbitrażu nie zamierzamy tutaj przeprowadzać". Wygląda na to, że ten plan zmiany, czy konstrukcja zabiegów o zmianę rozwaliła się w gruzy. - Ale proszę pamiętać, że jest postępowanie prokuratorskie, jest jeszcze możliwość reakcji na poziomie rządowym. Tutaj polski rząd ma możliwości, to nie jest tak, że sprawa jest zakończona, zamknięta i ta wersja jest ostateczna. Nie wierzę w to. Tak? A widzi pan jakąś realną możliwość zmiany raportu MAK? - Raport MAK jest pewną całością, która jest zamknięta, ale on nie tworzy rzeczywistości. On na pewnym poziomie zamyka opinię rosyjskiej strony, ale są też inne kwestie, inne opinie, zeznania, postępowania i tak dalej. I z tego będziemy korzystać i to będzie też budować tę nową przestrzeń. Panie marszałku, czy Bogdan Klich jest ministrem do uratowania? - O to trzeba pytać premiera i samego Klicha. Pytam marszałka Sejmu. Czy pańskim zdaniem jest do uratowania? - Ma na pewno trudny czas i trudne doświadczenia tych ostatnich lat. To jest bardzo trudne ministerstwo i trudne 3 lata. Jego pozycja, jego kariera dzisiaj to nie jest taka kronika zapowiedzianej politycznej śmierci? - Nie chcę tak mówić, bo to brzmi tragicznie, a w kontekście tego, co się dzieje, czy działo w lotnictwie polskim wojskowym, jest szczególnie trudne. Zobaczymy. Na razie chciałbym wyjaśnić tę... Ale czy jest tak, że Klich politycznie odpowiada za wielką część zła, które działo się w Polskich Siłach Powietrznych przed 10 kwietnia? - Jesteśmy zakładnikami tego, co się stało z ministrem Ćwiąkalskim i wszyscy porównujemy sytuację każdego innego ministra do ministra Ćwiąkalskiego... Skoro tak, to powinniśmy odwołać też Klicha. - No więc jesteśmy zakładnikami tej sytuacji, tej opinii, jak będzie to zobaczymy. Jest też inna sytuacja, bo jesteśmy pół roku przed wyborami, więc bardzo ciężko jest zmieniać teraz rząd.