Rząd chce zmienić ustawę o podwyżkach w służbie zdrowia
Rząd chce poprawić niedawno uchwalone przepisy ustawy o negocjacyjnym kształtowaniu płac w służbie zdrowia. Na razie nie ma jednak pieniędzy na podwyżki.
W myśl znowelizowanej ustawy dyrektorzy szpitali będą musieli zapłacić swoim pracownikom o 203 złote brutto więcej. O tej sytuacji warszawski reporter RMF FM Roman Osica rozmawiał z Markiem Balickim - doradcą prezydenta do spraw służby zdrowia, który jest jednocześnie dyrektorem szpitala Bielańskiego w Warszawie. Według Balickiego rozwiązania są dwa: albo podwyższyć składki ubezpieczenia, co jednak spotkałoby się jego zdaniem z negatywną oceną opinii publicznej, albo wprowadzić wycofany kilka lat temu punkt z ustawy o ubezpieczeniu zdrowotnym, mówiący o możliwości pobierania tzw. opłaty szpitalnej. - Więc albo wszystkich opodatkować albo rezygnując z mitu bezpłatnej służby zdrowia, wprowadzić takie opłaty, które są powszechne w systemach europejskich, a które mają na celu zagwarantowanie równego dostępu - tłumaczy.
Opłata szpitalna wynosiłaby około 150 złotych dziennie. W ten sposób do szpitali napłynęłyby tzw. żywe pieniądze, dzięki którym w skali roku placówki zyskałyby znaczące środki, np. właśnie na podwyżki dla personelu. - Jedno jest pewne - mówi Balicki - nie da się utrzymać minimalnego poziomu funkcjonowania szpitali, przy tym strumieniu pieniędzy, który w tej chwili płynie.
W najbliższych dniach Sejm ma się zająć poprawkami do ustawy o negocjacyjnym kształtowaniu płac.