Rybak: Nie bójcie się używać broni
MON oczekuje, że prokuratura będzie informować o kolejnych etapach śledztwa wobec zatrzymanych żołnierzy z Afganistanu, by ci, którzy przestrzegają zasad, nie bali się użyć broni - powiedział w czwartek rzecznik resortu Jarosław Rybak.
- Trzeba oddzielić siedmiu zatrzymanych żołnierzy od 1200, którzy służą w Afganistanie. Mamy nadzieję, że prokuratura będzie informowała opinię publiczną o kolejnych etapach postępowania, by pokazać różnicę między błędem, a złamaniem zasad i aby żołnierze nie bali się używać broni - powiedział Rybak.
- Gdy walka przenosi się w rejon cywilny, zdarzają się ofiary. Czym innym jednak jest bratobójczy ogień i niezamierzone straty wśród ludności cywilnej, czym innym powrót na miejsce i ostrzał, gdy zagrożenie już minęło - dodał.
Podkreślił, że MON zależy, by żołnierze na misjach bojowych wiedzieli, że jeśli używając broni, przestrzegają zasad, nic im nie grozi. - Nie chcemy, by powtórzył się syndrom policjanta z lat 90., który bał się sięgnąć po broń, wiedząc, że miałby wtedy do czynienia z prokuratorem - zaznaczył rzecznik.
Podanej w czwartek w mediach nieoficjalnej informacji, że żołnierze po ostrzale wioski sfilmowali jego skutki, MON nie komentuje, uznając, że jest to sprawa do zbadania przez prokuraturę. Także Karol Frankowski z prowadzącej śledztwo Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu "nie potwierdził, ani nie zaprzeczył" informacji z prasy.
Sześciu z siedmiu zatrzymanych we wtorek żołnierzy, którym wojskowa prokuratura postawiła w środę zarzuty zabójstwa ludności cywilnej w Afganistanie, grozi nawet dożywocie. Prokuratura uznała ich działanie za naruszenie prawa międzynarodowego, zwłaszcza Konwencji Haskiej i Konwencji Genewskich.
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia, gdy polscy żołnierze otworzyli ogień w kierunku wioski. Przed wyjazdem patrolu, w którego skład weszli zatrzymani żołnierze, doszło do ataku na inny polski patrol. Dwa dni wcześniej w Afganistanie zginął polski żołnierz, podporucznik Łukasz Kurowski.
Według prokuratury atak na wioskę nastąpił kilka godzin po ataku na patrol, a w osadzie nie było talibskich bojowników. Wskutek ostrzału zginęło sześcioro Afgańczyków, wśród rannych były dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.
INTERIA.PL/PAP