Rosyjska prasa o ograbieniu ciała A. Przewoźnika
"Jak ludzie z takimi życiorysami mogli pełnić służbę na lotnisku przyjmującym prezydenckie samoloty?" - pyta dziennik "Izwiestija", informując o wskazaniu przez władze Rosji sprawców kradzieży pieniędzy z konta Andrzeja Przewoźnika.
Komitet Śledczy przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej poinformował, że karty bankowe Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, który zginął 10 kwietnia w katastrofie Tu-154M pod Smoleńskiem, ukradli czterej żołnierze służby zasadniczej z jednostki wojskowej na lotnisku Siewiernyj.
Według Komitetu Śledczego, trzej spośród nich byli wcześniej sądzeni: Siergiej Syrow - za grabież, Artur Pankratow - za fałszowanie, przechowywanie, przewożenie lub puszczanie w obieg sfałszowanych pieniędzy albo papierów wartościowych oraz Jurij Sankow - za kradzież. Karany nie był tylko Igor Pustowar.
Również na ten aspekt skandalicznej sprawy zwraca uwagę "Moskowskij Komsomolec". "Trzej z czterech zatrzymanych za szabrownictwo w samolocie prezydenta Polski to wcześniej sądzeni. To 'niezły' wynik dla Armii Rosyjskiej" - konstatuje ta wielkonakładowa gazeta.
"MK" podaje, że według stanu z jesieni 2009 roku w rezerwie poborowej pozostawało około 100 tys. osób po wyrokach sądowych. Jesienią powołano 10-12 tys. takich osób, tyle samo wiosną tego roku. "Obrońcy praw człowieka bili na alarm, że powoływanie do wojska osób karanych spowoduje wzrost 'fali'. Nikt nie sądził jednak, że ludzie tacy zostaną szabrownikami" - wskazuje gazeta.
Z kolei "Komsomolskaja Prawda" zauważa, że osoby po wyrokach powoływane są do wojska od 2005 roku i że ich liczba stale rośnie. "Skandal z polskimi kartami kredytowymi to już nawet nie dzwonek ostrzegawczy, lecz grom dla naszych wojskowych strategów. Może trzeba staranniej podchodzić do materiału ludzkiego, który nie tylko nosi pagony, ale któremu powierzamy broń?" - pisze ta popularna gazeta.
"Żołnierz to też twarz państwa. I ta twarz powinna być czysta" - podkreśla "Komsomolskaja Prawda".
Historię z ograbieniem ciała Przewoźnika gazeta nazywa "dziką". "Polacy trzymali ją w schowku przez półtora miesiąca, doskonale rozumiejąc, iż jeśli ją upublicznią w dniach żałoby narodowej, to konsekwencje będą nieprzewidywalne. Polacy rozumieli, że nasz wielomilionowy naród został wystawiony na cios przez czterech złoczyńców" - wskazuje "Komsomolskaja Prawda".
Gazeta zauważa, że "w Warszawie do ostatniej chwili powstrzymywano się przed ujawnieniem faktu szabrownictwa". "Tym bardziej, że widziano tam, iż Moskwa prowadzi śledztwo w tej sprawie i że winni zostaną ukarani" - dodaje.
"Komsomolskaja Prawda" odnotowuje zarazem, że "niektórym polskim politykom zabrakło cierpliwości". "W przedwyborczej walce, która rozgorzała w Polsce o urząd prezydenta, wszystkie metody okazały się dobre. W tej sytuacji, gdy w grę wchodzi dobrosąsiedztwo dwóch słowiańskich narodów, nie jest do końca zrozumiałe, kto jest większym szabrownikiem - ci, którzy przeszukiwali kieszenie ofiar, czy ci, którzy wykorzystali ich zdobycz do własnych celów politycznych" - podkreśla gazeta.
Natomiast "Kommiersant" ocenia, że "skandal, w istocie rzeczy, wybuchł dlatego, że Ministerstwo Obrony Rosji przez cały ten czas milczało".
Rządowa "Rossijskaja Gazieta" informuje z kolei, że resort obrony zapowiedział już, iż po ustaleniu przez sąd winnych złoży przeprosiny i będzie gotowy niezwłocznie zrekompensować skradzione środki finansowe.
INTERIA.PL/PAP