Nowe osoby od public relations będą odpowiadać za planowanie oprawy medialnej takich superwydarzeń jak rok pracy rządu, Euro 2012. A także reagowanie na sytuacje kryzysowe i batalie polityczne, pisze "Dziennik". Gazeta wymienia nazwiska i charakteryzuje nowych pracowników Departamentu Komunikacji Społecznej Kancelarii Premiera. Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, PR-owców nazywa "dobrze naoliwionym mechanizmem do nowoczesnego zarządzania informacją". Jak tłumaczy, w polityce skończyły się czasy spin doktorów, którzy kreowali wizerunek. Ich rolę przejęli story-spinersi, czyli ludzie, którzy kreują atrakcyjną dla publiczności opowieść. Nowy departament od PR oburza opozycję. - Nie chcę być złośliwy, ale jeśli pół Kancelarii zajmuje się wizerunkiem premiera, to jest w tym coś podejrzanego - komentuje Jan Dziedziczak, były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego. Rozwijanie nowego działu PR Tuska ostro krytykuje też Grzegorz Napieralski z SLD. Według niego "takie biura propagandy są od zakłamywania rzeczywistości i oszukiwania ludzi". Jednak specjaliści od PR-u przyznają rację Tuskowi, nie opozycji. - Myślenie, że im więcej ludzi w rządzie zajmuje się PR-em, tym bardziej oszukiwane jest społeczeństwo, pokazuje, że mimo zmiany nazwy, SLD pozostało w głębokim PZPR-ze - komentuje słowa Napieralskiego Eryk Mistewicz. Według marketingowców politycznych, służby medialne Tuska są wciąż skromne. Podają przykład Pałacu Elizejskiego, gdzie za same tylko wystąpienia prezydenta Sarkozy'ego odpowiada 150 osób. Dla porównania CIR zatrudnia ok. 30 osób.