O Platformie Mam różne zastrzeżenia do polityki Platformy, ale uważam, że z pewnego punktu widzenia PO jest ważna w Polsce. Jest moim wyborem ideowym. Jest organizację polityczną, która jest konserwatywna w sferze obyczajów, w podejściu do rodziny, religii, tradycji, historii itd., a jednocześnie jest bardzo nowoczesna, jeśli chodzi o rynek, gospodarkę, podatki. Ta synteza ideowa bardzo mi odpowiada, bo ja mam takie poglądy na świat - świat, w którym gospodarka jest wolna, podatki niskie, regulacji gospodarczych nie ma, urzędy skarbowe siedzą cicho, a z drugiej strony szacunkiem jest otoczona rodzina, religia, instytucje publiczne. Ludzie traktują z szacunkiem własną historię, tradycję. Taki świat mi się po prostu podoba. A jeśli chodzi o moje osobiste perturbacje w Platformie, to to jest zupełnie inna sprawa. Mówiąc kolokwialnie - mnie chcą sprzątnąć w 30 proc. za poglądy, a w 70 proc. z zawiści. I to koledzy. Zawsze koledzy chcą sprzątnąć. To jest dokładnie, jak w tym przysłowiu: "Z wrogami, panie Boże poradzę sobie sam, ale od przyjaciół mnie ochroń". Ja jestem właśnie w takiej sytuacji. O wspólnej partii z byłym premierem To jest ciekawa koncepcja. Ja bardzo cenię pana Marcinkiewicza i mam też świadomość tego, że w propagandzie, w PR jest rzeczywiście doskonały, a ja mam do tego ogromną niechęć, więc być może się uzupełniamy. Zobaczymy. Ja pracowałem z Marcinkiewiczem wiele lat temu, 13 lat temu, w rządzie Suchockiej, on był wtedy wiceministrem edukacji, ja byłem szefem kancelarii pani premier. I to była współpraca bardzo dobra, bardzo dobre wspomnienia zachowałem z tamtego czasu. To jest sensowny człowiek, choć trochę za dużo u niego tego PR. Ale rzeczywiście to przynosi mu sukcesy. To jest część profesjonalizmu tego zawodu. O politycznym PR Ja nie lubię PR. Może jestem anachroniczny pod tym względem. Ale to dlatego, że te wszystkie wymogi PR po pierwsze powodują, że polityk zamiast się zajmować rzeczami istotnymi, państwem, prawem, zajmuje się bzdurami. Ja takiego PR nie lubię. Jest też dobry PR. Ale w Polsce politycy uprawiają głównie zły PR, który polega na tym, że opowiadają dyrdymały, kłamstwa, nieprawdy, obietnice. Ja np. cenię Marcinkiewicza, ale mam mu za złe, że w ramach PR ułożył budżet Warszawy, jako kandydat na prezydenta i komisarz stolicy, z miliardowym deficytem. To jest w ogóle doskonałe, bo tego nikt nie zrealizuje, tak więc on to pewnie zrobił tylko dla celów przedwyborczych. Ja tego nie lubię. O PO-PiS-owej wojnie Ona do niczego nie prowadzi, to już widać od dawna. Natomiast myślę, że mam na tyle wiedzy o realiach polityki i roztropności politycznej, że nie przypuszczam, aby przed następnymi wyborami powszechnymi, było możliwe siąść i się porozumieć. Obie strony są już tak zapętlone w tej bardzo gwałtownej wojnie, którą prowadzą, że tego nie przerywa się jednym aktem. Tu jest zbyt silna dynamika tego konfliktu... Ja tam nikogo nie nienawidzę. Natomiast może są i tacy, co nienawidzą. Ale problem polega na tym, że polityka ma pewną swoją logikę, to znaczy - jak trwa wojna światowa, to bez jakiegoś dużego zdarzenia, które zmienia jej bieg, trudno o gwałtowne wprowadzenie pokoju. To wymaga czasu i istotnych zmian. Taką istotną zmianą mogłyby być wybory powszechne. Kiedyś był taki bardzo dobry zwyczaj, w dawnych czasach, że jak dwa wojska się biły, to w pewnym momencie robiono przerwę i dwaj dowódcy tych wojsk rozgrywali między sobą pojedynek i ten, który został zabity, to jego armia przegrała, a ten, który wygrał, to jego armia wygrała. Dobrze byłoby tak zrobić dzisiaj, bo cena tego wszystkiego byłaby mniejsza... Pomysł na Polskę Po pierwsze odważne kroki w gospodarce: niskie podatki, niskie koszty pracy, regulacja, demonopolizacja gospodarki, prywatyzacja gospodarki, tak aby zwiększać dobrobyt, bo to jest jedyna droga do dobrobytu w globalizującym się świecie. Twarda konkurencja. Nie ma innej drogi! Polska musi wygrywać w światowej konkurencji, a do tej pory tego nie robi. Po drugie: potrzebne jest nam państwo, które ma szacunek do swojej tradycji, dla godności człowieka, dla Kościoła, dla tradycyjnej rodziny, dla takiego elementarnego świata wartości, który ukonstytuował naszą cywilizację. Dopiero połączenie tych dwóch rzeczy daje mój wymarzony obraz Polski. O prezydencie Wolałbym, żeby prezydent zachowywał się w trochę inny sposób niż się zachowuje Lech Kaczyński. Wolałbym prezydenta bardziej otwartego na świat, bardziej pewnego siebie, nie mającego tylu kompleksów. Bardzo bym chciał, aby tak było, ale jest, jaki jest... Jest prezydentem Polski i trzeba szukać dobrych jego stron a nie złych. Będzie prezydentem jeszcze przez cztery lata i nie można go bez przerwy tylko potępiać, bo z tego nic dobrego dla kraju nie wyniknie. W Polsce prezydent ma mało władzy, ale buduje coś, co można nazwać pewnym stylem zachowania się państwa, także w świecie. Wałęsa był genialny w świecie i słaby w Polsce. W pewnym sensie to samo było z Kwaśniewskim. Kwaśniewski zbudował sobie całkiem niezłą pozycję w świecie, natomiast w Polsce stworzył się wokół niego ten taki korupcyjno-półtowarzyski układ, który zrujnował tak naprawdę moralność polskiego życia publicznego. Kaczyński jest inny: jest bierny w sprawach wewnętrznych, a w sprawach międzynarodowych nie zbudował autorytetu żadnego, ale to jest niestety kwestia talentu. O politycznych dowcipach Politycy reagują różnie. Jest to zależność opisana w psychologii, a nie w polityce. Dotyczy nie tylko polityków, ale wszystkich ludzi. Jak ktoś ma swoje wewnętrzne poczucie własnej wartości i przekonanie co do samego siebie, że jest kimś, że coś zrobił w życiu, że nie jest łachudrą, to żarty na jego temat go śmieszą. A jak ktoś ma przekonanie, że jest byle kim, że nic nie zrobił i jest nieszczęsną kupką kompleksów, niepewności i braku szacunku dla samego siebie, to każdy dowcip po jego adresem przyprawia go o nerwowe drżenie rąk, zawrót głowy, czerwieni się, a jego twarz przybiera... wściekły wyraz! Dotyczy to tak samo polityków, jak i wszystkich innych ludzi: profesorów, nauczycieli, lekarzy, sprzątaczek, dziennikarzy czy kogokolwiek jeszcze.