- Wszystkie te pieniądze zostaną w kardiologii - mówi prezes Pachciarz. Lekarze argumentują z kolei, że nie wiedzą tak naprawdę, gdzie te pieniądze trafią. Lekarze, z którymi rozmawialiśmy, od miesiąca próbują się spotkać z przedstawicielami NFZ. Jak do tej pory nikt nie znalazł dla nich czasu. Stąd o wyliczeniach funduszu dowiadują się od dziennikarzy. Jednak jak podkreślają, jedno jest pewne - oszczędzanie na zabiegach ratujących życie pacjentów z zawałami serca, może się źle skończyć tylko dla chorych. NFZ przetrwa, ale umrze pacjent. Kardiolog, profesor Dariusz Dudek powiedział nam, że już teraz procedury te są najniżej wyceniane w Europie, a kolejne oszczędności mogą tylko zdemontować mozolnie tworzony przez lata system szybkiej pomocy dla ludzi z zawałem serca. Odniósł się w ten sposób do słów prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, że NFZ za koronarografię diagnostyczną będzie płacił od przyszłego miesiąca 4 600 złotych. I jej porównanie wyliczeń z innymi krajami. - Czesi płacą za to samo 4 400 w przeliczeniu na złotówki - mówiła Pachciarz. - Mamy gości na forum krynickim z Czech, Węgier, Niemiec, którzy będą pokazywali wyceny procedur. I zabiegi terapeutyczne, tam gdzie jest wykonywany zabieg rewaskularyzacji, zabieg stentowania, są znacznie wyżej wycenione w tamtych krajach niż u nas - odpowiada prof. Dudek. Prezes NFZ mówiła w rozmowie z nami, że zaoszczędzone na koronarografii diagnostycznej ponad 100 mln złotych rocznie pozostanie w kardiologii. Lekarze kardiolodzy nic o tym nie wiedzą. - NFZ nie omówił z nami przekierowania pieniędzy pomiędzy poszczególnymi działami kardiologii. Nie było takiej rozmowy, gdzie te pieniądze mają być przekierowane, jakie są potrzeby medyczne, merytoryczne - powiedział RMF FM prof. Dudek. Dariusz Dudek dodaje, że środowisko kardiochirurgów będzie nadal zabiegać o spotkanie z prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. - Będziemy dopominali się merytorycznej rozmowy w ministerstwie i w NFZ-ecie - mówił. Maciej Grzyb