Rejestr bez korzyści
Posłowie lekceważą rejestr korzyści majątkowych. W założeniu mieli w nim ujawniać wszystkie zarobki, swoje i małżonków, oraz cenniejsze prezenty, jakie otrzymują. W praktyce bywa różnie.
Do rejestru trzeba wpisać zajmowane stanowiska i zajęcia, wspieranie działalności publicznej, otrzymane darowizny, wyjazdy krajowe i zagraniczne, udział w fundacjach spółkach lub spółdzielniach. Tyle teorii. W praktyce posłom, którzy zlekceważą rejestr, nic nie grozi.
Są np. tacy posłowie, którzy istnienia rejestru w ogóle nie zauważyli. Zbigniew Witaszek, Zygmunt Wrzodak, Marek Sawicki czy Jerzy Wenderlich nie napisali, choć powinni, gdzie pracują ich małżonki. Byli ministrowie Marek Wagner i Jolanta Banach zapomnieli o zgłoszeniu swoich rządowych zarobków.
O rejestrze korzyści majątkowych z Jolantą Banach rozmawiał Konrad Piasecki:
Konrad Piasecki: Czy Pani wie, co to jest rejestr korzyści?
Jolanta Banach: Wiem.
Konrad Piasecki: Dlaczego nic tam Pani nie wpisuje?
Jolanta Banach: Nic nie dostaję.
Konrad Piasecki: Powinna Pani zapisać zarobki, choćby jako wiceminister.
Jolanta Banach: Będę wpisywać zarobki dla każdej funkcji. Obiecuję.
Konrad Piasecki: A dlaczego do tej pory Pani nie wpisywała?
Jolanta Banach: To nie tak, że nie wpisywałam. Mam wpisane te zarobki.
Konrad Piasecki: Nie ma pani.
Jolanta Banach: No to wpiszę. Nie ma sprawy.