Radny SLD przed komisją
Szef sądu partyjnego SLD na Podkarpaciu staje przed komisją etyki. Władze krajowe SLD chcą wyjaśnić, w jakich okolicznościach działaczowi Sojuszu został umorzony zaległy podatek przez Urząd Skarbowy w Limanowej. Chodzi o niebagatelną kwotę 369 tys. złotych.
To normalna procedura i nie można jej w żaden sposób łączyć z weryfikacją w partii - twierdzi szef podkarpackiego SLD Krzysztof Martens. - Weryfikacja, czyli wyrzucenie z partii, to już są kwestie prokuratorskie; tam, gdzie zostaje postawiony zarzut, tam, gdzie zbliża się akt oskarżenia. Tutaj w ogóle nie można mówić o łamaniu prawa.
Szef sądu partyjnego, a zarazem radny sejmiku wojewódzkiego oraz wiceprezes rafinerii "Jedlicze", kilka lat temu prowadził rozlewnię wina. Firma upadła, bo - jak twierdzi sam zainteresowany - nie wytrzymała konkurencji na rynku. To, co pozostało po działalności gospodarczej działacza Sojuszu, to zaległości podatkowe - prawie 400 tys. złotych, które ze względu na ważny interes strony umorzył Urząd Skarbowy w Limanowej.
Chodzi o to, że radny w swoim oświadczeniu majątkowym wykazuje, że jest biedny jak mysz kościelna. W tej sytuacji fiskus może zrezygnować z egzekucji zaległości podatkowych. Może, ale nie musi, a to budzi wątpliwości natury etycznej.