- Jeśli chodzi o prąd, obecnie obowiązuje dotychczasowa korzystna dla szpitala umowa wieloletnia. Do tej pory płaciliśmy około 8 mln zł rocznie za prąd. Prognozy, jakie otrzymaliśmy, wskazują na wzrost opłat za prąd od przyszłego roku o 700 proc. Za gaz płacimy około 1 mln zł, od nowego roku ta kwota ma wzrosnąć do 5 mln zł. Łącznie za te media mielibyśmy zapłacić o 50 mln zł więcej - wyjaśnia Interii Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzecznik prasowa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. To największa placówka w województwie podlaskim, w której rocznie leczonych jest ponad 36 tys. pacjentów. Jednak z powodu drastycznego wzrostu cen prądu niebawem liczba osób przyjmowanych może zostać ograniczona. Jak przyznaje rzecznik, jeśli nie zostanie wprowadzone "jakieś odgórne rozwiązanie", placówka stanie przed trudnym wyborem. - Będziemy mieli dwie możliwości: albo zadłużać się, albo ograniczyć działalność - wyjaśnia rzecznik. I dodaje, że np. mniejsza liczba pacjentów sprawi, że będzie można ograniczyć zużycie prądu w pralni czy sterylizatorni. Zatrzymanie bloków operacyjnych to ostateczność Podobnie sytuacja wygląda w Szczecinie. Tam Samodzielny Publiczny Wojewódzki Szpital Zespolony jeszcze w 2020 r. płacił za energię ok. 3 mln zł, w 2021 r. rachunki wynosiły już 5,5 mln zł, a obecnie to 8,3 mln zł, zaś po pierwszym przetargu na przyszły rok jedyna złożona oferta opiewa na ponad 23 mln zł. - To podwyżka o blisko 15 mln zł. Z uwagi na brak tak ogromnej kwoty w kasie szpitala przetarg został unieważniony. Obecnie trwa drugie postępowanie - mówi Interii Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik placówki. - Trudno nam wyobrazić sobie sytuację, w której faktyczny koszt prądu w przyszłym roku wyniesie aż tyle. Będzie to dla nas nie do udźwignięcia - dodaje. Owsik-Kozłowski zaznacza również, że zadłużanie placówki nie jest żadnym wyjściem z sytuacji. Długi trzeba będzie bowiem spłacić, a ewentualne kolejne kredyty na zakup energii będą prowadzić do niewydolności finansowej placówki. - Zadaniem szpitala nie jest zarabianie pieniędzy. Nie mamy także żadnej realnej możliwości "przyoszczędzenia" milionów na zapłatę rachunków w takiej wysokości. Przecież nie wyłączymy energochłonnych urządzeń takich jak tomografy, rezonans czy angiograf. Nie zatrzymamy też pracy bloków operacyjnych. Byłaby to ostateczność, która, szczerze mówiąc, wydaje się być coraz bardziej realna. Bez wsparcia zewnętrznego płatności po prostu nie będą mogły być realizowane - mówi rzecznik. Z powodu rosnących cen energii dyrekcja szpitala w Szczecinie zaapelowała to swoich pracowników, aby zwracali uwagę m.in. na wyłączanie komputerów, monitorów i innych urządzeń elektrycznych po zakończeniu pracy. "Szpital w dłuższej perspektywie czasu utraci płynność finansową" - Każda podwyżka sprawi zachwianie funkcjonowania bieżącej działalności szpitala - przyznaje Zuzanna Sokołowska, rzecznik prasowa szpitala powiatowego w Rawiczu. Do tej pory według obowiązującej umowy placówka rocznie za prąd płaciła 672 tys. zł. Ta jednak kończy się w grudniu 2022 r., a nowa jeszcze nie została zawarta. Jednak już teraz wiadomo, że w kolejnym roku placówka za energię będzie musiała zapłacić kilka milionów złotych. Jak to wpłynie na finanse? - Szpital w dłuższej perspektywie czasu utraci płynność finansową - wyjaśnia Sokołowska. I dodaje, że placówka będzie szukać oszczędności, jednak tak, aby ostatecznie nie ucierpieli na tym pacjenci. Tymczasem rząd zapowiada, że szpitale i domy pomocy społecznej będą zabezpieczone przed gwałtownym wzrostem cen energii elektrycznej. Jednak, jak na razie, brak jest konkretnych wytycznych w tej sprawie. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl