Quado-plaga
Quady trafiły pod strzechy. To popularne dziś prezenty komunijne. Używane bezmyślnie, powodują coraz więcej wypadków. Rozjeżdżają lasy, niszczą rezerwaty. Hałaśliwe, agresywne.
Mierzeja Wiślana, Jura Krakowsko-Częstochowska, Beskid Śląski i Żywiecki, Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie, a ostatnio także Puszcza Białowieska - informacje o zniszczeniach dokonanych w lasach przez czterokołowce napływają z całej Polski. Co weekend na wylotówkach wielkich miast widać kawalkady terenówek z quadem na przyczepce. Wypożyczalnie przeżywają oblężenie. A potem w las. To co prawda nielegalne, ale tym większy fun, tym więcej adrenaliny. Otwocka wypożyczalnia Mr Quad bez żenady reklamuje swoje pojazdy jako fantastyczny sposób na "eksplorację niedostępnych zakątków dzikiej przyrody".
- To jest gwałt na lesie - mówi Rafał Szatkowski z nadleśnictwa Kolbudy. - Począwszy od ściółki masakrowanej potężnymi kołami, wjazd na skarpy powodujący erozję zboczy, na hałasie skończywszy. A sezon quadowy zaczyna się, gdy trwają lęgi ptaków.
W lasach kieleckich w ciągu jednego tylko weekendu zginęły trzy łosie. Przerażone hałasem, uciekały prosto pod koła jadących samochodów. - Tragedia - rozpacza nadleśniczy Roman Wróblewski. - Żyło ich w naszych lasach może dziesięć sztuk. Trzy to ogromna strata. Quadowcy to szaleńcy, którzy wszelkie zasady mają gdzieś. Pędzą na oślep duktami, nie wiedząc, co jest za zakrętem: zwierzę, rowerzysta, dziecko, spacerowicz. Na Kartuzach już był taki przypadek. Rozpędzony quad uderzył w nastolatka na rowerze. Chłopak zmarł.
Juliusz Ćwieluch, Joanna Podgórska
Polityka