"Publikacja na poziomie Monthy Pythona"
Opublikowany dziś przez "Życie Warszawy" wywiad z prawnikiem Waldemarem Gontarskim, który powołując się na fachową ekspertyzę stwierdził, że podpis pod zobowiązaniem abp. Wielgusa jest sfałszowany, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz nazwał "dziennikarską kaczką", a pod względem poziomu porównał do Monthy Pythona.
Mówienie, że na podstawie jednego podpisu w dokumentach można podważyć wszystkie akta, jest oczywistą bzdurą - powiedział redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, odnosząc się do publikacji w "Życiu Warszawy".
- To poziom Monty Pythona, choć informacja jest z pierwszej strony gazety - ocenił nawiązując do słynnej grupy satyryków, których programy są tyleż zabawne, co absurdalne.
do współpracy z wywiadem jest - z dużą dozą pewności - sfałszowany. Wynika to z analizy grafologicznej wykonanej za granicą, żeby - jak zaznaczył Gontarski - "mieć pewność bezstronności".
- Publikacja jest klasyczną kaczką dziennikarską. Jeżeli można na serio podejść do jej treści, że jakiś prawnik mając jakąś ekspertyzę, mówi, że są wątpliwości co do jakiegoś podpisu, to już tytuł publikacji jest mocno zastanawiający, bo odbiega od jej treści - ocenił Sakiewicz.
- W tytule przesądzono, że zdaniem grafologów, podpis został sfałszowany. Wystarczy tymczasem przeczytać tekst niżej, żeby zobaczyć, że to jest jedynie domniemanie, że tak mogło się stać, aczkolwiek wcale nie musiało tak być - dodał.
Naczelny "GP" wskazał, że z materiału wynika, iż ktoś przeprowadził analizę grafologiczną bez udziału arcybiskupa Stanisława Wielgusa, co oznacza, że "porównano jeden podpis nie wiadomo z czym". "Nie trzeba być ekspertem, żeby ocenić, że mamy do czynienie nie z naukowcami, ale ludźmi obdarzonymi dużym poczuciem humoru" - dodał.
Zdaniem Sakiewicza, najbardziej interesujące w sprawie jest to, że "Waldemar Gontarski twierdzi, że został zainspirowany przez byłego oficera służby bezpieczeństwa". (Gontarski w wywiadzie dla ŻW powiedział, że trzy tygodnie temu skontaktował się z nim funkcjonariusz SB, który poinformował go, że sfałszował podpis arcybiskupa, co spowodowało, że zwrócił na to uwagę).
- To jedyne co wymaga zbadania w tej sprawie. Dlaczego pan Gontarski, w wyniku inspiracji oficera służb bezpieczeństwa, wydaje kilka tysięcy dolarów, żeby podważać rzecz oczywistą, bo arcybiskup sam się przyznał - powiedział.
Pytany o proces, który - zdaniem Gontarczyka - abp Wielgus powinien wytoczyć "Gazecie Polskiej", powiedział, że "nie tylko się go nie obawia, ale jest nim mocno zainteresowany".
- Może skłoniłoby to odpowiednie czynniki do zbadania akt. My nie ujawniliśmy wszystkiego co może być dostępne w IPN. Jeżeli ktoś życzy sobie, by ten proces dalej kontynuować, to tylko doskonale dla sprawy, ale mogłoby to być jeszcze bardziej zasmucające dla arcybiskupa - ocenił.
INTERIA.PL/PAP