Proces Otylii Jędrzejczak odroczony
Sąd Rejonowy w Płońsku odroczył w czwartek do 22 marca proces Otylii Jędrzejczak oskarżonej o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym zginał jej brat. W terminie tym odbędą się mowy końcowe stron - obrony i oskarżenia.
W czwartek sąd wysłuchał opinii biegłych z zakresu ruchu drogowego, którzy badali przyczyny wypadku Otylii Jędzrzejczak . - Wszystkie przedstawione opinie różnią się między sobą, podając inne wersje zdarzenia. Obrona musi mieć czas na szczegółową analizę tych opinii przed wygłoszeniem mowy końcowej - powiedział dziennikarzom jeden z obrońców Otylii Jędrzejczak, mec. Jakub Wende.
Pierwszy z pięciu biegłych zeznawał ponad pół godziny, później pytania zadawali mu obrońcy Jędrzejczak. Ich zdaniem biegły źle oszacował prędkość samochodu, bo zrobił to na podstawie oględzin zniszczonego samochodu wykonanych przez inną osobę.
Biegły twierdził też, że Otylia nie powinna wyprzedzać, bo po koronach drzew mogła zorientować się, że przed nią jest wzniesienie. Zakwestionowała to obrona, która pytała, czy wszystkie drzewa są tej samej wysokości.
Biegły Janusz Gryglewski ocenił, iż pływaczka tuż przed wypadkiem jechała z nadmierną prędkością, nie mając odpowiednich warunków do wyprzedzania innych samochodów. Wycofał się częściowo ze swej wcześniej opinii, że Jędrzejczak - podejmując manewr wyprzedzania - jechała z prędkością 130-150 km/h. Przyznał, że mogło to być około 110 km/h, a tuż przed uderzeniem w drzewo - około 70 km/h. Według niego, zjechanie przez Jędrzejczak z drogi na pobocze było prawidłową reakcją ratunkową, która mogła doprowadzić do uniknięcia wypadku.
W opinii Gryglewskiego, ukształtowanie drogi mogło znacznie ograniczać Jędrzejczak widoczność drogi. - Uważam, że oskarżoną mogło zaskoczyć pojawienie się na drodze samochodu jadącego z przeciwka ze względu na pewną nierówność terenu - dodał biegły. Potwierdził, że o zmianie ukształtowania drogi w miejscu, gdzie doszło do wypadku, nie informują żadne znaki.
"Prędkość z jaką jechała Otylia Jędrzejczak mogła wynosić około 90 do ponad 110 km/h i nie była niebezpieczna w przypadku podjęcia przez nią manewru wyprzedzania. Za jej błąd uznać jednak można kontynuowanie wyprzedzania i jazdy za poprzedzającym samochodem".
Tak zeznał drugi zespół biegłych, badający przyczyny wypadku pływaczki, Jan Unarski i Wojciech Wach. Biegli za prawdopodobne uznali "dwie generalne wersje" zdarzenia, w tym wersję, która wynika z relacji świadków oraz podaną przez samą Otylię Jędrzejczak. Uchylili się jednak od rozstrzygnięcia, która z tych wersji zdarzyła się naprawdę.
W trakcie śledztwa przeprowadzono trzy ekspertyzy, które miały wyjaśnić przyczyny tragedii. W ostatniej, rozstrzygającej opinii, biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa uznali, że przyczyną wypadku był nieprawidłowo wykonany manewr wyprzedzania oraz prędkość, z jaką jechała - około 110 do 120 km/h.
Wykonanie trzeciej ekspertyzy było konieczne, gdyż wyniki dwóch wcześniejszych wzajemnie się wykluczały.
Wczoraj Otylia Jędrzejczak nie zgodziła się na dobrowolne poddanie się karze - prokurator proponował jej 2 lata więzienia w zawieszeniu. Pływaczka nie przyznaje się do winy. Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności.
INTERIA.PL/RMF/PAP