Próba samobójcza projektanta
Jeden z projektantów dachu katowickiej hali, której szczątki pogrzebały 63 osoby, próbował w poniedziałek się zabić.
Jak donosi dzisiejsza prasa, Jacek J. chciał podciąć sobie żyły w opolskim hotelu. Został uratowany dzięki temu, że zaniepokojona brakiem kontaktu z nim żona zaalarmowała policję, informuje "Gazeta Wyborcza". Policjanci znaleźli go o 6.20 rano w poniedziałek. J. trafił do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Cały czas jest pilnowany przez policję.
Informację o próbie samobójstwa J. potwierdził Tomasz Tadla z katowickiej prokuratury, pisze "Rzeczpospolita". - Teraz nie mogę ujawnić bliższych szczegółów. Chodzi przede wszystkim o to, by nie dopuścić do sytuacji że stracimy człowieka, który jest źródłem materiału dowodowego - powiedział prokurator. Zaznaczył, że jest to osoba, która "ma bardzo istotne informacje, które mogą w przyszłości przyczynić się do tego, że wyjaśnimy przyczyny katastrofy raz osoby odpowiedzialne".
J. napisał list pożegnalny, dzięki któremu policja powiązała go z sobotnią katastrofą. Jak poinformował dzisiaj minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, projektant został już przesłuchany przez prokuratorów.
- Nie przesądzam jeszcze odpowiedzialności kogokolwiek. Czasami wyrzuty sumienia u osób wrażliwych prowadzą do tego rodzaju desperackich zachowań - powiedział Ziobro.
Jacek J. to członek zarządu katowickiej firmy Invit. Wśród projektów realizowanych przez Invit jest hala katowickich targów, która zawaliła się w sobotę. Po tragedii J. wyłączył telefon, nie mieli z nim kontaktu współpracownicy i znajomi. "Chcieliśmy go znaleźć od niedzieli rano, by pomógł zabezpieczyć miejsce katastrofy" - mówi "Rz" Jan Dybała, architekt, którego firma przygotowała projekt hali. "Żaden jego telefon nie odpowiadał" - dodaje.
Prezes Invitu Ryszard Mróz został przesłuchany przez prokuraturę po katastrofie. "W niedzielę rano zabrałem wszystkie dokumenty, plany oraz fotografie, które miałem, i przekazałem je prokuraturze - mówi "Rz" Mróz.
Co było w dokumentach, że Mróz zdecydował się kilka godzin po katastrofie pójść z nimi do prokuratury? "Tego nie mogę powiedzieć" - przyznaje Mróz.
Jak informuje rzecznik katowickiej prokuratury, dotychczas ustalono, że hala miała wiele usterek, ale nie wiadomo jeszcze, czy miały one decydujący wpływ na tragedię. - Ujawniono usterki, a nie że ujawniono uchybienia i zaniedbania - zaznacza Tomasz Tadla.
INTERIA/RMF