- powiedział "ŻW" nieoficjalnie jeden z czołowych polityków . - Nie jest jeszcze pewne, czy w głosowaniu nad tą ustawą będzie obowiązywała dyscyplina partyjna. Jeśli nie, to część posłów na pewno zagłosuje przeciw - dodaje jeden z posłów PiS. W ten sposób politycy koalicji reagują na nieoficjalne informacje o kształcie prezydenckiego projektu nowelizacji ustawy lustracyjnej, który jeszcze w grudniu może wpłynąć do Sejmu. Prezydent zapowiedział złożenie tego projektu w połowie listopada. Tego samego dnia podpisał przegłosowaną przez Sejm nową ustawę lustracyjną, zaznaczając jednocześnie, że wymaga ona nowelizacji. Podpisana przez niego ustawa przewiduje radykalną zmianę w procedurach lustracyjnych. Oświadczenia lustracyjne byłyby zastąpione jawnymi zaświadczeniami o zawartości archiwów tajnych służb PRL. Ten, kto znalazłby się na liście tzw. osobowych źródeł informacji PRL-owskich służb, by zostać z tej listy wykreślony, musiałby dowieść swojej niewinności w sądzie. Odwrotnie niż teraz: obecnie to sąd musi udowodnić współpracę z tajnymi służbami PRL. Zlikwidowany zostałby Sąd Lustracyjny i urząd Rzecznika Interesu Publicznego. Co zakłada prezydencka nowelizacja? Nieoficjalnie wiadomo, że prezydent chce m.in. powrotu oświadczeń lustracyjnych. Lech Kaczyński jest też przeciwnikiem stworzenia listy osobowych źródeł informacji, gdyż - jego zdaniem - niesprawiedliwe byłoby, gdyby obok tajnych współpracowników występowały osoby, które ze względu na obowiązki służbowe zetknęły się z funkcjonariuszami tajnych służb PRL. - Nie powinno być kłopotów z przeprowadzeniem nowelizacji ustawy lustracyjnej - powiedział prezydent po złożeniu podpisu pod ustawą lustracyjną. Jak ustaliło "ŻW", mógł się jednak w tym osądzie pomylić.