W uroczystym kondukcie, z Pałacu Prezydenckiego - który był domem Marii i Lecha Kaczyńskich przez niemal pięć lat - do warszawskiej archikatedry odprowadziła parę prezydencką najbliższa rodzina, duchowieństwo, przedstawiciele wojska i tłumy Polaków zgromadzone na trasie przejazdu. W Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego, gdzie trumny Marii i Lecha Kaczyńskich spoczywały w ostatnich dniach, metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz odprawił egzekwie. Para prezydencka po raz ostatni opuściła pałac Następnie para prezydencka opuściła po raz ostatni Pałac Prezydencki. Na dziedzińcu Pałacu trumny prezydenta, zwierzchnika sił zbrojnych Lecha Kaczyńskiego, i jego małżonki spoczęły na lawetach armatnich ciągniętych przez pojazdy wojskowe. Trumnę Lecha Kaczyńskiego przykryto Proporcem Prezydenta RP - identycznym jak przedwojenna Chorągiew Rzeczypospolitej, którą złożono na trumnie marszałka Józefa Piłsudskiego. Na trumnie Marii Kaczyńskiej spoczywała biało-czerwona flaga. Orszak żałobny do archikatedry prowadzili przedstawiciele duchowieństwa; tuż za trumnami szła najbliższa rodzina Marii i Lecha Kaczyńskich: córka Marta z mężem, brat prezydenta Jarosław Kaczyński i brat prezydentowej - Konrad Mackiewicz. Trumnom towarzyszyła konna asysta Trumnom pary prezydenckiej towarzyszyła konna asysta honorowa żołnierzy Wojska Polskiego. Podczas przejazdu orszaku żałobnego słychać było werble i muzykę w wykonaniu wojskowej orkiestry. Biły dzwony warszawskich kościołów. Opuszczając dziedziniec Pałacu Prezydenckiego, kondukt przeszedł obok tysięcy zniczy i kwiatów składanych tam nieprzerwanie od chwili, gdy tydzień temu pojawiły się pierwsze informacje o katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Przejazdowi konduktu żałobnego towarzyszyły tłumy zebranych na warszawskich ulicach - Krakowskim Przedmieściu, Miodowej, Senatorskiej, placu Zamkowym, Świętojańskiej. Na trumny pary prezydenckiej rzucano kwiaty, słychać było oklaski, w niektórych miejscach okrzyki: "dziękujemy". Idę, by pożegnać prezydenta - Idę, by pożegnać prezydenta; nie tylko mojego prezydenta, ale też prezydenta całej Polski - powiedziała Maria z Warszawy. - Nie będzie go już w Warszawie, więc chciałam go jeszcze raz pożegnać. Wcześniej byłam przy trumnie w Pałacu Prezydenckim. Ciągle jeszcze łzy, ciągle jeszcze jest ten żal. Szczególnie jak się widzi to w takim orszaku - dodała. Felicja z Otwocka, która również szła w żałobnym kondukcie za trumnami pary prezydenckiej, wyraźnie wzruszona podkreśliła, że będzie jej bardzo brakować Lecha Kaczyńskiego. - To był bardzo dobry człowiek, tylko nieszanowany. Jak tylko dowiedziałam się o tragicznej śmierci jego i pani prezydentowej, przyszłam pod Pałac Prezydencki. Ze zniczem i ze łzami. Przeżyłam to bardzo. Nawet trudno opowiedzieć - mówiła. - Dziś byłam już przed Pałacem Prezydenckim, byłam też na pl. Piłsudskiego. Teraz jestem tutaj. Od rana żegnam prezydenta i panią Marię. Właściwie już od kilku dni. Żegnam wszystkich, którzy zginęli. To bardzo trudna sytuacja - powiedziała Maria Rogala z Piły. Rafał z Gdańska powiedział, że chce odprowadzić i pożegnać na zawsze "jednego z najlepszych obywateli Polski". - Idę ze smutkiem. To był najlepszy prezydent Polski od czasu odzyskania niepodległości przez nasz kraj - podkreślił. - Przyszłam pożegnać Lecha Kaczyńskiego, który był prezydentem wszystkich nas. Przeżywamy wszyscy wielki smutek. Pojawiają się refleksje. Zobaczymy, co będzie później z Polską. Mam nadzieję, że pan prezydent będzie czuwał na nami i jego małżonka też - mówiła Anna z Warszawy. Mszy w warszawskiej archikatedrze przewodniczył mu metropolita warszawski arcybiskup Kazimierz Nycz. Homilię wygłasza prymas Henryk Muszyński. Prezydent bronił ideałów Prezydent Lech Kaczyński bronił ideałów na wszystkich etapach swojego życia i swojej pracy - powiedział podczas homilii w warszawskiej archikatedrze św. Jana prymas Henryk Muszyński. Muszyński podkreślił, że doświadczenia sprzed dwudziestu, trzydziestu lat pokazały, iż historię tworzą ci, którzy mają odwagę działać. Prymas mówił, że prezydent walczył o ideały Solidarności. Dodał, że związek pomimo zadawanych ciosów zwyciężył. Według niego, Lech Kaczyński był świadomy, że nawet największe zaangażowanie, walka o prawdę bez harmonijnego współdziałania, wzajemnego zaufania, szacunku i miłości nie wystarczają, a przeciwnie, mogą być źródłem bolesnych podziałów i jałowej dyskusji. - Tych ideałów bronił na wszystkich etapach swojego życia i pracy. Żył nimi, służył im i w sposób nieoczekiwany przypieczętował tę posługę własnym życiem - powiedział Muszyński. Podkreślił, że Lech Kaczyński zginął na posterunku, udając się razem z wysokimi przedstawicielami życia publicznego do Katynia, by oddać hołd pomordowanym polskim oficerom. - Niech solidarność w cierpieniu za tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem połączy nas wszystkich, niezależnie od różnic, jakie nas łączą - mówił prymas Polski abp Henryk Muszyński podczas mszy w warszawskiej archikatedrze, do której przewieziono trumny z ciałami Lecha i Marii Kaczyńskich. - Modląc się za ofiary tragicznej katastrofy prosimy, aby ta przedziwna solidarność w cierpieniu i narodowej żałobie, której jesteśmy świadkami, a która jest widoczna na każdym kroku, zamieniła się w solidarny wysiłek wszystkich, niezależnie od różnic, jakie nas dzielą - powiedział abp Muszyński. To była ofiara wobec prawdy Abp Muszyński podkreślił, że śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego była "ofiarą w obronie prawdy". - Pragniemy dziś wam wyrazić naszą najgłębszą wdzięczność. Dziękujemy wam za waszą wierność w prawdzie i miłość do ojczyzny. Służąc Polsce na zawsze połączyliście się z naszymi wielkimi bohaterami narodowymi, którzy przelali swoją krew i spoczywają na obcej ziemi - powiedział podczas homilii prymas. Swoje podziękowania abp Muszyński złożył również wszystkim, którzy zginęli razem z prezydentem Kaczyńskim. - Zapłacili tę samą najwyższą cenę. Zapewniamy o naszej pamięci nie tylko o nich, ale także i o ich rodzinach i najbliższych - mówił. - Prawda o bestialskim mordzie w Katyniu naszych rodaków była zakłamywana przez dziesiątki lat i systemowo skazana na niepamięć. Dziś o niej mówi dosłownie cały świat. Słyszą o niej ci, którzy przez wiele lat negowali i pragnęli na zakłamaniu i obłudzie budować rzekomo lepszy świat bez Boga. Jest to wielkie zwycięstwo sprawy, której służyli obydwaj prezydenci, a także wielu tych, którzy podzielili los w tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem - powiedział hierarcha. Abp Muszyński podkreślił, że ludzkie ofiary i cierpienie nabierają całkowicie innego znaczenia, jeśli się wierzy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał. - Po śmierci Lech Kaczyński zdobył szacunek nawet tych, którzy za życia nie zawsze podzielali jego poglądy - powiedział prymas Polski abp Henryk Muszyński. - Wszyscy znaliśmy pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako oddanego syna naszej ojczyzny, jako wielkiego Polaka i gorącego patriotę. Jednak dopiero po tragicznej śmierci ukazuje się przed światem cały wymiar jego wielkości, człowieka i męża stanu - mówił w homilii abp Muszyński. Jak podkreślił, dzięki mediom tragiczna śmierć ukazała, jak serdeczne były więzy Lecha i Marii Kaczyńskich. Podkreślił, że poznaliśmy ich jako kochających się małżonków, a teraz "tragiczny los połączył ich także na całą wieczność". Abp zacytował wypowiedź Lecha Kaczyńskiego, że "nic innego małżeństwem nazywać się nie może" niż tylko związek kobiety i mężczyzny. - Pan prezydent Lech Kaczyński - jak słyszeliśmy - urodzony w Warszawie, całe swoje życie, poza krótkim okresem młodości, związał właśnie z Warszawą - przypomniał prymas Polski. Jako jedną z największych zasług Lecha Kaczyńskiego dla stolicy abp. Muszyński wymienił budowę Muzeum Powstania Warszawskiego. - W imię prawdy historycznej i dla ocalenia tej prawdy, dla ocalenia całej prawdy - podkreślił abp. Muszyński. Ponadto - jak przypomniał prymas Polski - Lech Kaczyński organizował obchody 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, powołał zespół, "który obliczył rozmiar zniszczenia i strat wojennych. Całe życie związał z Warszawą Prezydent Lech Kaczyński całe swoje życie związał z Warszawą, a jego wysiłki na rzecz naszej stolicy doceniają dziś wszyscy Polacy - mówił prymas Polski abp. Henryk Muszyński podczas mszy w warszawskiej Archikatedrze św. Jana Chrzciciela. - "Warszawa to moje rodzinne miasto; praca dla Warszawy dawała mi bardzo dużo radości, satysfakcji. Tylko dwa razy w życiu bardzo mocno przeżywałem fakt, że odchodzę od jakiegoś stanowiska. Raz, kiedy kończyłem swoją misję w Solidarności, która była najważniejszym osiągnięciem naszego pokolenia, i drugi raz kiedy zrezygnowałem z funkcji prezydenta Warszawy po to, by niecałe 24 godziny później zostać zaprzysiężony na prezydenta Rzeczpospolitej" - cytował arcybiskup. "W imię prawdy historycznej i dla ocalenia tej prawdy, dla ocalenia całej prawdy" - podkreślił abp. Muszyński. - Podjęte wysiłki na rzecz naszej stolicy dziś doceniają nie tylko mieszkańcy Warszawy, ale wszyscy Polacy - podkreślił abp. Muszyński. Tu prowadziliśmy relację na żywo z sobotnich uroczystości żałobnych na Placu Piłsudskiego W niedzielę 18 kwietnia o godz. 14.00 zapraszamy na www.interia.pl i www.rmf24.pl na transmisję na żywo z uroczystości pogrzebowych pary prezydenckiej w Krakowie