Poselskie marnotrawstwo
Ponad 4 miliony miesięcznie wydają podatnicy na utrzymanie poselskich biur. A co mają w zamian? Reporterzy RMF FM postanowili dowiedzieć się, jak nasi parlamentarzyści wywiązują się ze swoich obowiązków.
Co miesiąc każdy polski parlamentarzysta dostaje 10 tys. złotych na utrzymanie swojego biura poselskiego. Okazuje się jednak, że poseł pieniądze bierze, ale w biurze pojawiać się nie lubi. Posłuchaj relacji reporterów z Warszawy i Krakowa:
Reporter RMF Michał Szpak od rana czekał przed wrocławskim biurem Hanny Gucwińskiej - posłanki SLD-UP. Niestety, choć biuro czynne było od godziny 10. do 14., nie udało mu się zastać pani poseł:
Jak łatwo obliczyć, rocznie poza tłustą pensją, dodatkami za udział w komisjach, różnorodnymi dietami, każdy poseł dostaje od nas, podatników 120 tys. złotych. Jeżeli posłom coś zostanie, powinno wrócić do Kancelarii Sejmu. Najczęściej jednak nie wraca. By wykazać, że pieniądze wydano co do grosza, posłowie wypisują w zaświadczeniach o wydatkach prawdziwe bzdury.
Granic absurdu sięgnął np. Czesław Marzec z SLD. Napisał on, że w sprawach służbowych przejechał 110 tys. kilometrów. Oznacza to, że ze swoich rodzinnych Gryfic do Sejmu i z powrotem jeździł 120 razy w ciągu roku. Jedna podróż - w obie strony - to około 16 godzin, czyli poseł siedział w samochodzie prawie pół roku!
A wynagrodzenia pracowników biur są gorsze niż w supermarketach. Posłanka Elżbieta Romero z SdPl zapłaciła swojemu pracownikowi 4300 złotych, czyli miesięcznie niecałe 360 złotych.
Parlamentarzyści kosztują nas coraz więcej, wydatki rosną, czy rośnie też jakość pracy posłów i czy widać te miliony wydawane na poselską aktywność, o tym posłuchaj w relacji reporterki RMF, Miry Skórki:
Wydawałoby się, że mają już wystarczająco dużo. Ale jednak nie, bo posłowie znów żądają więcej pieniędzy na swoje pensje, biura, telefony i samochody. W przyszłym roku - według nieoficjalnych informacji - chcą dostać 19 milionów złotych więcej.
Na co jeszcze w Sejmie wydano pieniądze podatników? W ubiegłym roku w samym budynku było kilka remontów. Najciekawszy jednak dotyczył modernizacji chodnika wokół niego. Przełożenie kostki z jednej strony na drugą kosztowało 230 tysięcy złotych. Posłowie boją się też przestępców i terrorystów dlatego zainstalowano trzy bramki wykrywające metale za 800 tysięcy złotych. W tym najdroższa była ta umieszczona między sejmowym barem, a restauracją.