Poseł "zajmie się" każdym, kto go pomawia
Od tej pory każdym zarzutem o zatajenie informacji przed Trybunałem Konstytucyjnym zajmie się kancelaria adwokacka - zapowiedział podczas sobotniej konferencji w Sejmie poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS).
.
Dodał, że zamierza zająć się każdą "osobą, instytucją, medium", które przekaże informacje, iż wprowadził Trybunał w błąd, nie przekazując pełnych danych o zawartości teczek dwóch sędziów wykluczonych z rozprawy.
- Notatka zawierająca jedynie sygnaturę akt staje się pretekstem do pomówień o autorze, że celowo, z premedytacją wprowadził w błąd Trybunał Konstytucyjny. Informacje, które przeczytałem w mediach nie podają prawdy, nie wiem, czy są w sposób celowy publikowane, czy to jest forma niewiedzy i nierzetelności niektórych dziennikarzy i niektórych osób publicznych, które tak jak pan prof. Zoll wyrażają się w sposób nieodpowiedzialny i nieuczciwy - powiedział.
Mularczyk zaapelował do dziennikarzy, aby nie powtarzali tych informacji. - Są to informacje nieprawdziwe i bardzo krzywdzące - dodał.
Mularczyk podczas rozpatrywania przez Trybunał ustawy lustracyjnej oświadczył, że dwóch sędziów TK było zarejestrowanych jako źródła informacji wywiadu, ale nie podał, iż jeden odmówił współpracy, a drugiego zarejestrowano w czerwcu 1989 r.
W sobotę Mularczyk tłumaczył, że wniosek o odroczenie rozprawy miał na celu umożliwienie Trybunałowi zapoznanie się z tymi dokumentami i podjęcie decyzji z urzędu, czy zachodzą przesłanki dające podstawy do wykluczenia sędziów z rozprawy.
- Trybunał Konstytucyjny w osobie pana sędziego Stępnia nie zapoznał się z tymi informacjami, nie zapoznał się z rzetelnymi, prawdziwymi dokumentami, które znajdują się w archiwach IPN. Natomiast zażądał ode mnie notatki, którą sporządzałem wyłącznie na potrzeby sporządzenia wniosku o odroczenie rozprawy. Doszło do zaniedbania ze strony pana prezesa Stępnia - powiedział.
Dodał, że była to notatka robocza, a nie na potrzeby postępowania sądowego, a na jej podstawie doszło do wykluczenia sędziów. Mularczyk podkreślił, że Stępień zarzucił mu, iż zataił pewne informacje przed TK. - Moją odpowiedzialnością jest fakt, że Trybunał podjął być może niewłaściwą decyzję. Czy jakikolwiek sąd, a w szczególności Trybunał, gdzie zasiada grupa znamienitych prawników, tylko na podstawie roboczej notatki powinien kogokolwiek wykluczać z rozprawy? - mówił Mularczyk.
- Czy nie było też tak, że pośpiech związany z koniecznością wydania wyroku w piątek doprowadził do tego, że doszło do zaniedbania ze strony prezesa Stępnia? - zastanawiał się poseł.
- Ja nie zataiłem żadnych informacji. Poinformowałem Trybunał, że są dokumenty w archiwach IPN i należy je zbadać. Nie oceniałem ich treści, nie analizowałem ich pod kątem, jaka była rola poszczególnych osób - dodał.
Zdaniem Mularczyka wyrok Trybunału doprowadził do zamknięcia archiwów IPN. - Po pierwsze pozbawiono naukowców i dziennikarzy dostępu do archiwów. Jednocześnie pozbawiono możliwości ujawniania oświadczeń lustracyjnych, czyli tak naprawdę spowodowano, że nie będzie informacji o jakichkolwiek dokumentach, z których mógłby wynikać fakt współpracy osób, które są w tych archiwach umieszczone - powiedział.
Mularczyk uważa, że w orzeczeniu TK jest niekonsekwencja. - Dopuszcza publikację pokrzywdzonych a nie dopuszcza publikacji osób, co do których zachowały się dokumenty świadczące o współpracy. Ta zmiana, która będzie wynikiem orzeczenia TK w pewien sposób ogranicza zasadę jawności życia publicznego - dodał.
Jego zdanie ustawa lustracyjna jest obecnie niewykonalna.
Okręgowa Rada Adwokacka w Krakowie przekazała w piątek sprawę Mularczyka, który jest adwokatem, rzecznikowi dyscyplinarnemu. Odnosząc się do tych informacji Mularczyk powiedział: "gdybym był dziekanem, sam bym chciał, aby takie postępowanie się toczyło".
- Cieszę się, że ta sprawa będzie wyjaśniona, bo to daje mi szansę na oczyszczenie przed środowiskiem adwokatów - powiedział.
INTERIA.PL/PAP