Pora na alarm: Bite, kłute, przypalane...
Dzieci bywają bite, kłute, przypalane. Często katowanie kończy się ich śmiercią. Takie zdarzenia budzą sprzeciw. Zwykle po fakcie.
Kilka dni temu w Sosnowcu odbył się pogrzeb maltretowanej przez długi czas, 1,5-rocznej Agatki. Zgromadził tłumy ludzi. Ale gdy dziewczynka była bita, sąsiedzi nic nie słyszeli.
Pięć lat więzienia grozi kobiecie, która od trzech lat znęcała się nad 11-letnim dzieckiem. Policja zainteresowała się sprawą, gdy dziecko po raz kolejny trafiło do szpitala...
Takich przypadków jest, niestety, bardzo wiele. Zbyt wiele. Dzieci są bite, maltretowane, porzucane, a społeczeństwo reaguje oburzeniem dopiero, gdy już dojdzie do tragedii. "Znieczulica ludzka jest okropna" - pisze na internetowym forum Monika - "Nie ma czegoś takiego, jak: nie moja sprawa, bo tu chodzi o bezbronne dziecko, które nie ma możliwości poskarżenia się".
Wtóruje jej Alice: "Jak można biernie przyglądać się katowaniu dziecka i nic nie zrobić przez tyle czasu???! Czy ludzie już nie mają sumienia? Tak właśnie wygląda nasz kraj: ciemnota, agresja w stosunku do dzieci i obojętność".
Masowa znieczulica
Płacz dziecka za ścianą powoduje u ludzi wzburzenie, ale bardzo rzadko zdarza się, by za tym wzburzeniem szła konkretna reakcja. Zdaniem Lidi Dzwinki, rzecznik praw dziecka Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, są trzy powody takiej sytuacji. Po pierwsze - przyzwolenie na kary fizyczne. - W Polsce nie mówi się, że klapsy są złe, mówi się za to, że tego typu karanie może być skuteczne w procesie wychowywania - mówi INTERIA.PL Lidia Dzwinka.
Polska ma opinię kraju, w którym kary fizyczne są powszechnie używane i akceptowane. Według danych Fundacji "Dzieci Niczyje" kary cielesne akceptuje w Polsce 80 proc. rodziców, 63 proc. daje dzieciom klapsa, 38 proc. przykłada pasem, a 14 proc. bije dzieci w twarz. Jednocześnie 48 proc. społeczeństwa polskiego uważa, że bicie dzieci powinno być zakazane.
To jednak nie koniec przyczyn tej swoistej społecznej "znieczulicy". - Drugą sprawą są problemy, które mają osoby zgłaszające patologie rodzinne. Nie wystarczy bowiem jedno złożenie zeznań i poinformowanie odpowiednich instytucji o przemocy w rodzinie. Takie osoby są ciągane po sądach i policji, ciągle muszą składać wyjaśnienia - podkreśla Lidia Dzwinka.
- I wreszcie trzeci problem związany jest z naszą sytuacją ekonomiczną. Mało mówi się o obowiązkach rodziny, o stosunkach, jakie powinny w niej panować, za to dużo o braku pracy, pieniędzy, o alkoholizmie. I tym usprawiedliwia się negatywne zachowania ojców, matek - dodaje rzecznik praw dziecka TPD.
Jak rozwiązać problem bitych dzieci? Na to pytanie próbują sobie odpowiedzieć najróżniejsze instytucje i organizacje. W Szwecji wprowadzono np. prawny zakaz bicia dzieci, któremu towarzyszyła społeczna kampania informacyjna. Spowodowało to znaczący spadek liczby rodziców bijących swoje pociechy. Dziś akceptuje to tylko 7 proc. Szwedów. Zdaniem Lidii Dzwinki, także w Polsce potrzebna jest szeroko zakrojona akcja informacyjna, akcja, która wskaże na podstawowe wartości, takie jak: miłość i wzajemna opieka. - Rodzinom patologicznym można także pomagać finansowo, a pracownicy społeczni i kuratorzy powinni rzetelnie wywiązywać się ze swojej pracy, nadzoru nad rodzinami patologicznymi - dodaje rzecznik.
W dyskusji nad maltretowanymi dziećmi ważna jest także rola państwa i kary, na które skazuje się brutalnych konkubentów, ojców, czy matki.
Surowo karać
Każdy przypadek śmiertelnie pobitego dziecka, to "porażka polskich organów władzy publicznej, które wciąż nie stworzyły skutecznego systemu przeciwdziałania przemocy wobec dzieci" - mówił po ostatniej tragedii rzecznik praw dziecka, Paweł Jaros. Jego zdaniem, konieczne jest zaostrzenie prawa karnego za przestępstwa wobec dzieci oraz uruchomienie ogólnopolskiego, bezpłatnego numeru telefonu dla ofiar przemocy domowej.
Jaros zapowiedział, że w najbliższym czasie ponownie przedstawi parlamentowi "propozycję stosownych rozwiązań". Będzie to tzw. Plan przeciwdziałania przemocy wobec dzieci, w którym wyodrębniono przestępstwo znęcania się nad małoletnim - jako czyn popełniany ze szczególnym okrucieństwem.
Nasi internauci są w swoich propozycjach karania jeszcze bardziej bezwzględni. Edyta pisze: "powinna być kara śmierci, ja nie zgadzam się na utrzymywanie tych ludzi z moich pieniędzy przez tyle lat". "Morderstwo i tylko 12 lat!!!!" - dziwi się Sagitarius - "Gdzie jest sprawiedliwość... to ma być kara, a nie hotel na 12 lat za nasze pieniądze... gdzie sens i logika!!!!".
"Dla zwyrodnialców - kara śmierci" - dodaje Hanna - "Coraz częściej słyszy się o zabijaniu w okrutny sposób maleńkich dzieci. 12 lat? A ile odsiedzi naprawdę? 5 lat dla matki? ona w ogóle nie powinna nosić tytułu matki? (...) Przywrócić karę śmierci".
Wielu internautów pokłada też spore nadzieje w nowych władzach Polski. Zarówno bracia Kaczyńscy, jak i nowy minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro wielokrotnie mówili bowiem o zaostrzeniu kar.
Samo karanie jednak nie wystarczy. Trzeba też zmieniać świadomość ludzi tak, by umieli odpowiednio zareagować na cierpienie najmłodszych. Nie bądźmy głusi na krzyk dziecka. W końcu, jak pisała słynna autorka książek dla dzieci, Astrid Lindgren: "dziecko to taki sam człowiek, jak dorosły, tyle że niższego wzrostu".