Polskie sądy likwidowane na kolanie
Dyrektorzy sądów muszą w ciągu jednego dnia obliczyć, ile państwo zapłaci za zniesienie ponad stu sądów rejonowych i przekształcenie ich w wydziały zamiejscowe większych jednostek. Sędziowie są oburzeni na resort - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak relacjonuje gazeta, termin mija w poniedziałek o godz. 13, a pismo z resortu sprawiedliwości w tej sprawie przesłano do sądów faksem w ostatni piątek w godzinach popołudniowych.
Ministerstwo nie widzi jednak problemu. "Dyrektorzy sądów dostali wystarczająco dużo czasu, aby przygotować taką analizę. Chodzi o wyliczenie, ile będzie kosztowała wymiana pieczątek czy tablic, które zawisną na budynkach przekształconych w zamiejscowe wydziały jednostek" - wyjaśnia wiceminister sprawiedliwości Grzegorz Wałejko.
Jednak sędziowie nie kryją oburzenia postępowaniem resortu. - Te analizy dotyczą zbyt ważnych kwestii, aby je robić na kolanie - mówi Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Resort sprawiedliwości chce zniesienia mniejszych sądów rejonowych i przekształcenia ich w wydziały zamiejscowe większych sądów.
Minister Jarosław Gowin mówił niedawno, że Polska jest na drugim miejscu w UE pod względem wydatków na sądownictwo w przeliczeniu na mieszkańców, po Słowenii. - Mamy drugą po Niemczech liczbę sędziów, a pod względem czasu orzekania jesteśmy na ostatnim miejscu - zauważył minister.
Podkreślał, że w sądach panuje niesamowite rozdrobnienie - na 7 tys. sędziów sądów rejonowych prawie połowa to funkcyjni, z czego wielu to przewodniczący wydziałów jednoosobowych. Przekonywał, że na skutek planowanej przez niego reformy, z punktu widzenia obywateli absolutnie nic się nie zmieni.
- Wszystkie budynki sądowe pozostaną w tym miejscu, gdzie są, wszystkie wydziały pozostaną w tym miejscu, wszystkie etaty sędziowskie pozostaną w tym miejscu, natomiast zmieni się jedno: sędziowie będą musieli jeździć do obywateli, tam, gdzie czekają na nich sprawy do rozwiązania - argumentował Gowin.